Na kilka tygodni przed rozpoczęciem protestu rezydentów pozwoliłam sobie na „proroctwo”, że będzie miał on charakter przewlekły. I tak się dzieje – minęły cztery tygodnie rotacyjnej głodówki a sytuacja na „froncie” przypomina okopy I wojny światowej, wojny pozycyjnej, statycznej, choć przez to ani trochę mniej brutalnej.

Obie strony okopały się na swoich stanowiskach i przeliczają siły. Rząd pozoruje chęć zawarcia pokoju, ale pod warunkiem, że rezydenci i inni wspierający ich pracownicy medyczni wywieszą białą flagę. Protestujący zbierają wyrazy poparcia z całego kraju i pilnie śledzą nastroje w mediach, zarówno tych głównego nurtu jak i społecznościowych.

Jest to bowiem równocześnie pierwszy protest w ochronie zdrowia, który w tak udany sposób wykorzystuje siłę Internetu. Protest rozpoczęło pokolenie będące za pan brat z portalami społecznościowymi, Twitterem, Instagramem… Facebook to już niemal przeżytek. Hasztagi we współczesnym świecie grają znacznie większą rolę niż plastikowe przypinki, podkoszulki czy transparenty, bo pozwalają oznaczać się live i reagować na gorąco na to, co się dzieje.

A dzieje się – głównie niestety w sferze medialnej. Rezydenci, młodzi lekarze, musieli się zderzyć z walcem propagandowym mediów publicznych, w których ich protest przez pierwsze dni był przemilczany, a potem – kreowany na wydarzenie polityczne, inspirowane „określonymi siłami”. Rezydenci – duża w tym zasługa samego ministra Konstantego Radziwiłła- są przedstawiani jako nieznający umiaru w żądaniach młodzi ludzie. – Żądają miliardów złotych podwyżek! – to jeden z bardziej absurdalnych „pasków”, jakie pojawiły się w głównym wydaniu „Wiadomości”. Dobry rząd Beaty Szydło stara się, jak może, dodaje pieniędzy do ochrony zdrowia, podnosi pensje – a niewdzięczni lekarze nie tylko że nie doceniają, ale szkalują „dobrą zmianę”. Gdzie byli przez osiem lat? Dlaczego wtedy nie protestowali?

Do annałów propagandy (naprawdę, będą to kiedyś pokazywać studentom dziennikarstwa jako przykład absolutnie niedopuszczalnej manipulacji) przejdą jednak nie materiały „Wiadomości”, ale TVP Info. Sonda „Czy lekarze w Polsce klepią biedę?” i materiał o luksusach, w jakie opływają liderzy protestu (Katarzyna Pikulska na „egzotycznych wakacjach” w Kurdystanie) mogą stawać w szranki z najbardziej zmanipulowanymi materiałami Polskiej Kroniki Filmowej z lat PRL.

Na szczęście – jest Internet. W Internecie – armia trolli (to od nich „dziennikarze” TVP Info czerpali inspirację ściągając zdjęcia z prywatnych stron w mediach społecznościowych), ale też – rzesze wspierających protest ludzi. Lajkowanie, szerowanie statusów, filmów, memów, infografik w prosty sposób tłumaczących, o co tak naprawdę idzie walka i dlaczego lekarze – zamiast „zbijać fortuny” – leżą na podłogach szpitali w coraz większej liczbie miast i głodują. Jeśli do tego dodać proste, ale trafiające przez to do serca gesty – opaska od sanitariuszki Powstania Warszawskiego dla młodych lekarzy w Warszawie, odwiedziny u głodujących zarówno celebrytów (też bywają pacjentami, niekoniecznie prywatnych klinik) i zwykłych „Kowalskich” – tworzy się przeciwwaga dla zatruwającej myśli i emocje narracji o chciwych lekarzach, którzy walczą tylko o swoje.

Dobrze, że jest Internet. Strach pomyśleć, co by było, gdyby protestujący pracownicy medyczni znaleźli się między młotem a kowadłem, między wrogimi im w tej chwili mediami publicznymi a mediami komercyjnymi. Z tych ostatnich duża część stara się przedstawiać protest w miarę obiektywnie, ale łaska komercyjnych mediów na pstrym koniu oglądalności i klikalności jeździ – lekarze przekonali się o tym nie raz.

 Małgorzata Solecka

Jedna odpowiedź do “Twitter, Instagram, hasztagi to też oręż w proteście lekarzy”

  1. Joanna Matuszewska pisze:

    Wrzucanie wszystkich mediów publicznych do jednego worka z tvp jest krzywdzące. Pisałabym raczej o “niektorych mediach publicznych”, bo część zachowała obiektywizm pokazujac protest.