Na początku był październikowy orkan „Ksawery”, kilka miesięcy później „afera szczepionkowa”. A potem – fala hejtu na lekarza z Tychów, który ośmielił się w mediach społecznościowych tłumaczyć rodzicom, dlaczego nie powinni wierzyć tym, którzy twierdzą, że bezduszni i pazerni lekarze utylizują „wadliwe szczepionki” w noworodkach i niemowlętach.

Na końcu tej historii są prywatne akty oskarżenia, które bezpardonowo zaatakowany pediatra skierował do sądu przeciw najaktywniejszym hejterom. I jeszcze – wsparcie (nie tylko słowne, bo również czynne), jakiego udzieliła mu izba lekarska, do której należy.

Dr Dawid Ciemięga to młody, zaangażowany pediatra, który nie tylko znajduje czas dla swoich pacjentów w szpitalu i prywatnej praktyce, ale również poświęca go na solidne prowadzenie swojej strony na Facebooku, publikując na niej wiele wartościowych, edukacyjnych wpisów – choćby na temat chorób wieku dziecięcego czy podstawowych zasad profilaktyki. Gdy w lutym media nagłośniły informację, że w województwie lubuskim po przejściu orkanu został przerwany zimny łańcuch a kilkuset pacjentów otrzymało szczepionki, które znalazły się poza zimnym łańcuchem, dr Ciemięga nie pozostał obojętny, zwłaszcza że w pierwszych dniach po publikacji „newsa” mówiono, że do podobnych sytuacji mogło dojść również w innych województwach. Próbując uporządkować chaos, lekarz wyjaśniał, dlaczego rodzice nie muszą się obawiać – nawet jeśli ich dziecko dostałoby taką szczepionkę – jakichkolwiek negatywnych konsekwencji zdrowotnych. W prosty sposób przybliżał to, o czym mówili (o wiele bardziej skomplikowanym językiem) eksperci czy urzędnicy.

Na reakcję nie musiał długo czekać. Aktywiści ruchu antyszczepionkowego zrobili mu „wjazd” na stronę, nie tylko zamieszczając agresywne komentarze (oskarżenia o korupcję, wysługiwanie się firmom farmaceutycznym itd.), ale również w zorganizowany sposób obniżając jego rating przez wystawienie najniższych ocen.

Brzmi znajomo, bo hejtowanie lekarzy w Internecie nie jest przecież niczym nowym, co pokazały choćby badania przeprowadzone w ubiegłym roku na zlecenie Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku. Ale ta historia nie kończy się jak wiele innych przed nią. Lekarz nie machnął ręką, nie odpuścił, nie zdecydował się „przeczekać”. Ogłosił publicznie, że zamierza zidentyfikować anonimowych hejterów i wystąpi przeciw nim na drogę sądową. Jak powiedział, tak zrobił – namierzenie winowajców nie zajęło mu nawet dwóch dni. Efekt? Jak sam opowiada, część z nich bardzo szybko zaczęła do niego dzwonić… przepraszając, obiecując poprawę i prosząc, żeby nie wyciągał konsekwencji. Jednak przynajmniej kilku najbardziej aktywnych hejterów dr Dawid Ciemięga „zaprosił” na salę sądową, kierując przeciw nim prywatne akty oskarżenia.

To precedens. I precedensowa jest też decyzja Okręgowej Izby Lekarskiej w Katowicach, która nie tylko podziękowała walecznemu pediatrze za zaangażowanie w obronę dobrego imienia nie tylko własnego, ale wszystkich lekarzy, ale też postanowiła, że będzie go wspierać – prawnie, finansowo – w walce przeciw hejterom.

A że w marcu udało się również gdańskiej OIL przebić do mediów głównego nurtu z informacją, że nie jest prawdą, jakoby w Polsce 17 proc. polskich pacjentów nie przeżywało operacji, można powiedzieć, że choć jedna jaskółka wiosny nie czyni, to gdy pojawiają się dwie – można w przyszłość patrzeć nieco bardziej optymistycznie. Lekarze nie tylko mogą, ale wręcz powinni walczyć o swoje dobre imię. Dla siebie, ale przede wszystkim dla pacjentów.

Małgorzata Solecka 

 

 

Możliwość komentowania została wyłączona.