Projekt ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta wróci do Sejmu jako projekt poselski - prawdopodobnie na planowym, majowym, posiedzeniu - czyli pod koniec miesiąca. Po tym, jak Sejm 14 kwietnia nie zdołał - jednym głosem - odrzucić senackiego weta do ustawy o jakości, minister zdrowia Adam Niedzielski od razu zapowiadał, że zrobi wszystko, by ustawa do Sejmu wróciła jak najszybciej. Eksperci zastanawiali się, jak minister zamierza to zrealizować. Podstawowe pytanie brzmiało, czy będzie to projekt rządowy (przyjęty w trybie pilnym, tożsamy z ustawą odrzuconą przez parlament), czy może wykorzystana zostanie, po raz kolejny, ścieżka poselska - co rozwiązuje problem konsultacji publicznych, bo projekty poselskie im nie podlegają. No i last but not least - czy (i jakie) zajdą w nim zmiany.

Podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach minister uchylił rąbka tajemnicy. Potwierdził medialne doniesienia, że projekt złożą posłowie - oraz że zostanie on dość poważnie zmieniony. - Chcemy wykonać gest wyciągnięcia ręki czy gałązki oliwnej w kierunku najważniejszych uwag, zgłoszonych w trakcie dyskusji nad ustawą - powiedział minister.

Dlatego resort zdrowia odstępuje od planów likwidacji Centrum Monitorowania Jakości i przekazanie zadań tej ministerialnej jednostki do Narodowego Funduszu Zdrowia. Minister wprost zapowiedział utrzymanie niezależności procesu akredytacji od płatnika. - Ustawa nie będzie zawierała przepisów znoszących CMJ, będzie dawała podstawy właśnie do wskazywania instytucji, która tę rolę będzie wykonywała - powiedział minister.

Z projektu ma też zniknąć budząca największy opór środowisk medycznych, w tym przede wszystkim samorządu lekarskiego, kwestia zgłaszania zdarzeń niepożądanych ze wszystkimi tego konsekwencjami, łącznie z regulacjami odpowiedzialności lekarzy (profesjonalistów medycznych) za tzw. błędy czy też zdarzenia medyczne. - Cała dyskusja wokół ustawy pokazuje bardzo wyraźnie, że nie jesteśmy jeszcze gotowi do decydowania o kształcie klauzuli no-fault, ona budziła najwięcej kontrowersji i myślę, że oddzielimy tę kwestię od ustawy i poddamy ją dalszej dyskusji, do której oczywiście zapraszam wszystkie środowiska. W tej chwili ustawa o jakości skupi się przede wszystkim na tym, żeby mieć podstawy prawne do płacenia za jakość, do jej mierzenia, do tego, żeby NFZ z tego rozliczał - poinformował Adam Niedzielski.

Zapowiedzi ministra zostały przyjęte z mieszanymi uczuciami. Wielu ekspertów przywoływało swoje wcześniejsze wypowiedzi i przypominało, że plany likwidacji CMJ od początku prac nad ustawą budziły ogromne kontrowersje. Jeśli chodzi o kwestie no fault, sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana – minister zapowiada usunięcie z ustawy zapisów, których implementacja oznaczałaby dla pracowników medycznych budowę systemu opartego na „donosicielstwie” - bo jego istotą miało być nie tyle zgłoszenie błędu czy też niepożądanego zdarzenia, co wskazanie wszystkich osób, zaangażowanych w owo zdarzenie czy błąd, ale perspektywa wprowadzenia pożądanych przez medyków rozwiązań jest bardzo mglista, a nie ma wątpliwości, że bez dobrze funkcjonującego rejestru zdarzeń niepożądanych uzyskanie efektu w postaci zwiększenia bezpieczeństwa pacjenta oraz jakości w ochronie zdrowia będzie bardzo trudne.

Z politycznego punktu widzenia, minister zdrowia - dokonując w ustawie korekt, uwzględnił dwa najpoważniejsze argumenty, jakie wytaczała w Sejmie większość opozycji. Pomijając stanowisko Konfederacji, której posłowie żądali odrzucenia ustawy o jakości już w pierwszym czytaniu, kluby opozycyjne opowiadały się za pracą nad projektem, ale z poprawkami, uwzględniającymi właśnie odstąpienie od likwidacji CMJ oraz rezygnację z rządowej koncepcji systemu no-fault, która z prawdziwym systemem no-fault nie ma nic wspólnego. Odrzucenie przez stronę rządową praktycznie wszystkich - w tym tych dwóch najważniejszych - poprawek zgłaszanych na kolejnych etapach prac nad ustawą spowodowało, że cała opozycja zagłosowała przeciw, gdy ustawa była uchwalana. Adam Niedzielski nie tyle więc wyciąga gałązkę oliwną, co wydaje się mówić: - Sprawdzam.

Szef resortu zdrowia wystawia opozycję sejmową na próbę - czy wyjście naprzeciw zgłaszanym w lutym i marcu postulatom spowoduje zmianę zdania i poparcie dla ustawy, co do której i posłowie Koalicji Obywatelskiej, i PSL i Lewicy mówili, że była przez nich oczekiwana, czy nadal będą jej przeciwni?

Drugie pytanie, co zrobi Senat, zakładając, że ustawa zostanie uchwalona? Izba wyższa wytoczyła przeciw ustawie znacznie potężniejsze działa, zarzucając jej przede wszystkim delikty konstytucyjne - nic nie wskazuje, by miały one zostać usunięte. Czy Senat, gdy trafi do niego ustawa po raz drugi na przestrzeni tak krótkiego czasu, podtrzyma swoje pryncypialne stanowisko, czy też zdecyduje się ustawę poprawiać?

Na stanowisku polityków opozycji może zaważyć opinia samorządu lekarzy i lekarzy dentystów na temat projektu, który najprawdopodobniej zostanie opublikowany niedługo przed posiedzeniem Sejmu, rozpoczynającym się 24 maja 2023 roku. To z jednej strony utrudnia możliwość prowadzenia, oczywiście nieformalnych, konsultacji, z drugiej - paradoksalnie upraszcza tę kwestię, bo trzeba założyć, że poza zmianami, o których minister zdrowia mówi oficjalnie, żadnych poważnych korekt w projekcie nie będzie. Zaś środowisko lekarzy i lekarzy dentystów - nie tylko samorząd zawodowy, ale też inne organizacje zrzeszające lekarzy, skupione w Porozumieniu Organizacji Lekarskich, przedstawiały dużo dłuższą listę zarzutów wobec uchwalonej ustawy niż te, które jest gotowy uwzględnić Adam Niedzielski.

Porozumienie Organizacji Lekarskich liczyło, że 10 maja, na pierwszym roboczym spotkaniu w ramach Forum dla Jakości i Bezpieczeństwa Pacjenta nie zabraknie ministra zdrowia a co najmniej jego przedstawiciela. Z drugiej strony - minister sygnalizuje, że owszem, chce rozmawiać, ale na własnych warunkach - i do takiej rozmowy zaprasza reprezentantów lekarzy i lekarzy dentystów, choć bezpośrednio po odrzuceniu ustawy przez Sejm to właśnie lekarzy - a konkretnie „korporację lekarską” obarczał odpowiedzialnością za „przegraną pacjentów”, zaś zapowiadając kilka dni później skierowanie projektu do Sejmu, mówił m.in., że pacjentowi w gabinecie lekarza nikt łaski nie robi, że nadszedł czas praw pacjenta, które będą wdrażane i egzekwowane - seria takich wypowiedzi doczekała się reakcji prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, który skierował do ministra pismo z wyraźnie wyartykułowanym oczekiwaniem, że szef resortu zdrowia powstrzyma się od używania sformułowań dezawuujących lekarzy i lekarzy dentystów i sugerujących, jakoby byli oni przeciwnikami praw pacjentów, a być może nawet - samych pacjentów.

Minister zaprzecza, że „poszedł na wojnę” ze środowiskiem lekarskim. Podkreśla, że z bardzo wieloma lekarzami blisko na co dzień współpracuje. W jego opinii są pewne napięcia między resortem zdrowia a kwestionującą część decyzji - na przykład dotyczących zmian w systemie kształcenia lekarzy - „korporacją lekarską”, jak Adam Niedzielski konsekwentnie nazywa samorząd lekarzy i lekarzy dentystów, ignorując podstawową prawdę - że samorząd lekarzy i lekarzy dentystów stanowią wszyscy lekarze i lekarze dentyści (choć nie wszyscy pełnią w nim wybieralne funkcje). Zachowując proporcje, retoryka ministra zdrowia przypomina czasy słusznie minione, w którym władze partyjne starały się udowadniać, że oddzielają „zdrowe masy robotnicze” (nawet z ich przejściowym niezadowoleniem) od „wichrzycieli” (tudzież „ekstremistów”) z Komitetu Obrony Robotników” a potem „Solidarności”, których celem nie była walka o słuszne postulaty mas pracujących, tylko o zmianę ustroju.

Małgorzata Solecka 

Możliwość komentowania została wyłączona.