Fot.Pixabay

Co trzeci Polak wiąże przyszłość swojego dziecka z zawodami medycznymi, przy czym najchętniej – z zawodem lekarza. Czyżby opinia publiczna nie dowierzała, że bycie lekarzem, pielęgniarką czy innym specjalistą medycznym to ciężki kawałek chleba?

W maju CBOS zapytało Polaków o zawody, w jakich chcieliby widzieć swoje dzieci. Zwłaszcza w przypadku dziewczynek dominacja szerokiej kategorii „zawodów medycznych” jest bardzo widoczna (dla chłopców równie popularne są zawody techniczne). Co czwarty rodzic córki widzi ją w zawodzie lekarki. Jako lekarza w przyszłości swojego syna postrzega co dziesiąty rodzic. Medycyna, jako szersza kategoria, to wybór niemal jednej trzeciej rodziców córek i jedenastu procent – synów.

Gdy przeprowadzano sondaż, rząd przyjmował właśnie projekt ustawy o płacach minimalnych. Kończyła się też akcja zbierania podpisów pod obywatelskim projektem dotyczącym wynagrodzeń. Zakładając, że rodzice chcą dla dzieci tego, co najlepsze można byłoby uznać, że opinia publiczna nie dowierza, iż z medycyny, szeroko rozumianej, trudno jest dobrze i spokojnie żyć. Że co prawda faktycznie, będąc lekarzem można zarabiać znacząco więcej, niż średnia krajowa, ale przy nieprzeciętnie większym, niż średnia krajowa, obciążeniu pracą.

Można byłoby tak myśleć, gdyby nie wyraźny podział preferencji ze względu na płeć. Środowiska feministyczne mogą się oburzać, ale większość Polaków uważa, że dobry zawód dla kobiety to taki, który daje gwarancję zatrudnienia, stabilność pracy. I bez wątpienia, nawet bez specjalistycznej wiedzy z zakresu przyszłości rynku pracy, jest oczywiste, że w zawodach medycznych bezrobocia nie ma i nie będzie – prawdopodobnie nigdy. Idealna sytuacja dla kobiet, które muszą lub chcą godzić pracę z macierzyństwem.

Zarobki, dobrze byłoby, gdyby były odpowiednio wysokie. Ale fakt, że rodzice synów znacznie rzadziej „wybierają” dla nich medycynę pokazuje, że Polacy raczej nie wierzą w kokosy, które (zdaniem części polityków) mają zarabiać lekarze. Albo inaczej – wiedzą, że równie dużo, albo wręcz znacznie więcej, można zarobić w innych zawodach, znacznie mniej obciążających psychicznie, wymagających mniej nakładu pracy, wiążących się z mniejszą odpowiedzialnością.

Popularność zawodu lekarza wśród rodziców dziewczynek może natomiast dziwić, jeśli weźmiemy pod uwagę czynnik zagrożeń, związanych z tym zawodem. Rosnącą agresję wobec medyków, czy to w świecie realnym, czy – wirtualnym. Pretekstem do ataku na lekarza może być dosłownie wszystko. Nie chodzi nawet o sytuacje, w których dochodzi do niepowodzenia medycznego, chętnie (i natychmiast) nagłaśnianego w mediach jako „błąd medyczny”. I ściganego przez zespoły prokuratorskie (właśnie mija rok od ich powołania) na polecenie ministra, który ciągle nie może zrozumieć, że powiedzenie „prawo prawem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie” to tylko cytat z popularnego filmu, nie doktryna prawna. Media nagłaśniają kradzież samochodu lekarza spod Centrum Zdrowia Dziecka? Sypią się komentarze, że lekarze tak narzekają, a jakoś do pracy tramwajem nie jeżdżą. I że gdyby miał „zwykły” samochód, a nie mazdę, to by złodziej się nie połasił albo by nie było takiej szkody. „Na biednego nie trafiło” – powtarzają internauci.

Lekarz to wspaniały zawód. Ale jako matka dziesięciolatka, który od sześciu lat utrzymuje, że będzie lekarzem (pediatrą), w takich momentach zastanawiam się, czy warto w dziecku pielęgnować tę pewność.

Małgorzata Solecka  

Możliwość komentowania została wyłączona.