Blisko dwie trzecie lekarzy pozytywnie ocenia postulat samorządu lekarskiego, by minimalne wynagrodzenie specjalisty zatrudnionego na etacie wynosiło trzy średnie krajowe - wynika z badania przeprowadzonego dla Naczelnej Izby Lekarskiej. Jednocześnie z badania, w którym wzięła rekordowo duża liczba lekarzy i lekarzy dentystów wynika jednoznacznie, że próby odgórnego „przesunięcia” lekarzy na etaty są skazane na porażkę.
Przedstawiciele samorządu lekarskiego przedstawili w połowie stycznia wyniki raportu z badań, przeprowadzonych w listopadzie ubiegłego roku. Ważny jest kontekst: w poprzedzających badanie tygodniach głośno było o rekordowych fakturach, jakie pojedynczy lekarze wystawiają szpitalom. Minister zdrowia Izabela Leszczyna, ale również jej współpracownicy, podawali przykład faktur opiewających na ok. 300 tys. zł - choć z danych AOTMiT wynika, że faktur powyżej 100 tysięcy złotych jest w skali kraju niewiele ponad dwieście. W dodatku, o czym mówił podczas spotkania z dziennikarzami prezes NRL Łukasz Jankowski, faktura nie jest równoznaczna z wynagrodzeniem lekarza. W przypadku najwyższych kwot wchodzą w grę usługi całego zespołu medycznego, część lekarzy zapewnia natomiast sprzęt, konieczny do specjalistycznych procedur medycznych.
Raport „3XM” powstał na podstawie ponad 5,5 tysiąca ankiet wypełnionych przez lekarzy i lekarzy dentystów (w badaniu wzięło udział blisko 7,6 tysiąca osób, jednak wzięto pod uwagę tylko kompletne, prawidłowo wypełnione ankiet)y. - Badanie rozpoczęto 8 listopada 2024 roku i zakończono wraz z końcem tego samego miesiąca. Wzięło w nim udział 7605 lekarzy i lekarek, co czyni je prawdopodobnie największym przedsięwzięciem badawczym w Polsce przeprowadzonym na tak licznej grupie zawodowej - zaznaczył podczas spotkania z dziennikarzami Artur Białoszewski, ekspert NIL ds. badań i analiz. O reprezentatywności badania, oprócz liczby respondentów zweryfikowanych przez Centralny Rejestr Lekarzy i Lekarzy Dentystów świadczy również oddający rzeczywistość rozkład głosów kobiet (50,5 proc.) i mężczyzn (49,5 proc). Demograficzna równowaga jest zachwiana jedynie przez nadreprezentację grupy wiekowej 30-39 lat.
Co mówią wyniki? Blisko dwie trzecie lekarzy (64,9 proc.) pozytywnie ocenia pomysł wprowadzenia wynagrodzenia dla lekarzy specjalistów na poziomie trzykrotności średniej krajowej, wypłacanego w oparciu o umowę o pracę w pełnym wymiarze czasu. Pozytywna ocena nie jest jednak tożsama z gotowością podjęcia osobistej decyzji dotyczącej przejścia na etat. Po wyłączeniu osób już pracujących na umowę o pracę, 47,7 proc. zadeklarowało gotowość do zmiany, 45,1 proc. zadeklarowało sprzeciw, a 7,3 proc. nie miało sprecyzowanej opinii w tym zakresie.
Lekarze dostrzegają zalety umów o pracę: najważniejsze to prawo do urlopu, świadczenia pracownicze, stabilność zatrudnienia i uregulowany czas pracy. Jak czytamy w raporcie, wielu lekarzy dostrzega, że stałe zatrudnienie sprzyja lepszej organizacji pracy zespołowej, redukuje problem „skoczków” pojawiających się tylko na pojedyncze dyżury i zapewnia ciągłość opieki nad pacjentem, co jest korzystne dla jakości leczenia. Kolejnym istotnym obszarem jest równowaga między życiem zawodowym a prywatnym, krótszy czas pracy i tym samym możliwość poświęcenia większej ilości czasu rodzinie. Etat sprzyja też rozwojowi zawodowemu ze względu na wsparcie pracodawcy w zakresie szkoleń specjalizacyjnych.
Są jednak i obawy: ograniczenie elastyczności, wyższe podatki, ryzyko utraty dodatkowych źródeł dochodu. - Niektórzy respondenci wskazywali na obawy związane z możliwymi zmianami w systemie opieki zdrowotnej, takimi jak brak stabilności finansowej placówek medycznych, co mogłoby prowadzić do tworzenia „śmieciowych” umów na części etatu. Obawiano się także ograniczeń dotyczących możliwości pracy w sektorze prywatnym i realizacji świadczeń na wysokim poziomie. Pojawiły się opinie, że nowe zasady zatrudnienia mogą prowadzić do większej rotacji kadr, wydłużenia kolejek do specjalistów, a także obniżenia jakości usług medycznych - podkreślają autorzy raportu.
Największe emocje budzą zawsze kwestie finansowe - i właśnie ten fragment raportu przyciągnął zainteresowanie większości dziennikarzy. Autorzy badania zapytali, czy postulowane trzy średnie krajowe zachęciłyby ankietowanych do przejścia na etat? Blisko co czwarty respondent wybrał odpowiedź „nie dotyczy (jestem już zatrudniony/a na umowę o pracę”. Odpowiedzi pozostałych podzieliły się w następujący sposób: 7 proc. nie ma w tej sprawie zdania, blisko 48 proc. wybrało odpowiedź „tak”, 45 proc. - odpowiedziało, że nie.
Ostatnią grupę oraz lekarzy, którzy nie mieli zdania, zadano pytanie: „Jaka wysokość wynagrodzenia skłoniłaby Pana/Panią do przejścia z kontraktu na umowę o pracę?” Największa grupa (36 proc. odpowiedzi) wskazała przedział 40 001 - 60 000 PLN brutto. Blisko jedna czwarta lekarzy (24 proc.) odpowiedziała, że byłaby to kwota 30 001 - 40 000 PLN brutto. Niemal co piąty respondent stwierdził, że musiałby mieć ofertę powyżej 60 000 PLN brutto. 5 proc. lekarzy odpowiedziało, że byłaby to wota 24 000 – 30 000 PLN brutto. 16 proc. badanych odmówiło odpowiedzi. - Wyniki pokazują, że oczekiwania wynagrodzeniowe respondentów są zróżnicowane, jednak większość z nich (60 proc.) oczekuje wynagrodzenia w przedziale 30 001 - 60 000 PLN brutto. Wskazuje to na znaczną różnicę między obecnym poziomem wynagrodzeń a oczekiwaniami finansowymi lekarzy, którzy aktualnie pracują na kontraktach i rozważają zmianę formy zatrudnienia na umowę o pracę - czytamy w raporcie.
Kolejna informacja: 61 proc. lekarzy sprzeciwia się likwidacji kontraktów (czy też raczej umów innych niż umowa o pracę) w systemie publicznym. To ważne, bo kilka miesięcy temu minister zdrowia Izabela Leszczyna (warto przypomnieć, że nie jako pierwsza, podobne sugestie formułowali jej poprzednicy w czasach, gdy rządziło Prawo i Sprawiedliwość) deklarowała gotowość rozważenia realizacji postulatu trzech średnich krajowych dla lekarzy specjalistów - pod warunkiem obligatoryjnego przejścia na etat przez wszystkich lekarzy pracujących w systemie publicznym. Dodatkowo w przestrzeni publicznej pojawiał się też pomysł, by lekarz musiał jednocześnie zadeklarować pracę w publicznym lub prywatnym systemie.
Lekarze na te rozwiązania się nie godzą. Najważniejsze argumenty to chęć zachowania elastyczności czasu pracy ale też obawy o kondycję systemu publicznego. - Przejście wszystkich lekarzy na umowy o pracę załamałoby system - ocenia prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, Łukasz Jankowski. Jednym z powodów jest fakt, że lekarze kontraktowi mogą być wykazywani w kontraktach z NFZ przez wszystkie ośrodki, w których świadczą usługi, więc wiele szpitali i poradni zostałoby „odciętych” od możliwości podpisania umów. Przeniesienie wszystkich lekarzy na etat ograniczyłoby, również, dostępność pacjentów do świadczeń.
Czy, zdaniem lekarzy, zasada „trzech średnich krajowych” ma szansę zwiększyć liczbę lekarzy w systemie publicznym? Niemal połowa (47 proc.) tych, którzy wzięli udział w badaniu, wątpi w ten efekt. 41 proc. wyraziło opinię, że mógłby on wystąpić.
Co więc mogłoby zachęcić lekarzy do pracy w publicznym systemie? Ankietowani wymieniali przede wprowadzenie i systemowe umocowanie zawodu asystenta lekarza czy automatyzację refundacji (czyli odmieniane od lat przez wszystkie przypadki odbiurokratyzowanie). Ważne miejsce zajmuje też spełnienie postulatu środowiska lekarskiego i wprowadzenie systemu no fault, gwarantującego bezpieczeństwo prawne lekarzom w sytuacji popełnienia nieumyślnego błędu.
Dodatkowym, choć niezwykle istotnym, wątkiem w dyskusji „kontrakt czy etat” może być sytuacja finansowa systemu, na co zwraca uwagę OZZL. - Deficyt budżetowy NFZ powoduje, że coraz więcej szpitali będzie musiało przeprowadzać postępowanie restrukturyzacyjne, by ratować placówkę przed zamknięciem. Pojawia się tu ważne zagadnienie związane z formą zatrudnienia lekarzy. Oczywiście pracodawcy zachęcają, a niejednokrotnie wymuszają zatrudnienie lekarzy na kontraktach, bo jest to korzystniejsze z punktu widzenia budżetu szpitala. Warto jednak zaznaczyć, że w przypadku niestabilnej sytuacji finansowej (a taką mamy teraz) ta forma zatrudnienia jest dla medyków bardzo ryzykowna – mówiła w styczniu Grażyna Cebula Kubat, przewodnicząca Zarządu Krajowego OZZL. Za przykład OZZL podaje jeden ze szpitali, w którym blisko 300 lekarzy pracowało bez wynagrodzenia przez dwa miesiące. - Szpital nie wypłacił im zaległego wynagrodzenia, a lekarze musieli zapłacić podatek od dochodu, którego faktycznie nie otrzymali - mówiła szefowa OZZL. Lekarze pracujący na kontraktach traktowani są jak firmy, co w procesie restrukturyzacji oznacza, że ich wierzytelności mogą być regulowane z dużym opóźnieniem, nawet kilkuletnim. Napięte finanse NFZ powodują zaś, że kłopoty dużej części szpitali z płynnością - a co za tym idzie, konieczność restrukturyzacji - są scenariuszem bardzo prawdopodobnym.
Małgorzata Solecka