Od 19 do 29 marca 2020 roku we Włoszech dziennie przybywało ponad 5 tysięcy zakażonych, przy czym najwięcej stwierdzono ich nieco ponad 6,5 tysiąca. – Mamy polski scenariusz epidemii, który jest chyba jeszcze bardziej tragiczny niż ten z początku epidemii we Włoszech – uważa prof. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
– Myśmy chcieli, jako środowisko lekarskie, uczestniczyć w opracowywaniu tej strategii – mówił prof. Andrzej Matyja w niedzielę, 25 października, na antenie Radia Zet./ Fot. www.gazetalekarska.pl
Od 13 października 2020 roku liczba zakażeń nie spada poniżej 5 tysięcy, przy czym od 21 października odczyty są pięciocyfrowe. Eksperci oceniają, że granicą wytrzymałości polskiego systemu ochrony zdrowia jest „9-10 tysięcy nowych zakażeń dziennie” – nie podają jednak, jak długo mogą trwać takie przyrosty, by system, choćby w tym stanie, w jakim jest obecnie, mógł wytrzymać napór na szpitale i system ratownictwa medycznego. To dwa segmenty systemu, które są najbardziej przeciążone walką z Covid-19. A jakkolwiek mocno decydenci nie chcieliby włączyć w tę walkę segmentu POZ, problemem nie są pacjenci, którym wystarczy porada medyczna i ewentualny monitoring stanu zdrowia. Problemem są ci z dusznością, spadającą saturacją, problemami krążeniowymi. Potrzebujący antybiotyków i leczenia śródmiąższowego zapalenia płuc, tlenoterapii, w końcu – respiratorów. Czyli – szpitali.
Nie ma żadnych wątpliwości: zaproponowana przez nowego ministra zdrowia Adama Niedzielskiego na początku września strategia na jesień okazała się jedną wielką porażką (i przynajmniej częściowo stała się przyczyną obecnych problemów, przede wszystkim przez ograniczenie liczby testów i przyjęcie błędnej strategii celowanego testowania). Z kolei tzw. Strategia 2.0 (na którą składa się kilka luźno zapisanych kartek), nie do końca odpowiada wyzwaniom rzeczywistości.
– Myśmy chcieli, jako środowisko lekarskie, uczestniczyć w opracowywaniu tej strategii – mówił prof. Andrzej Matyja w niedzielę, 25 października, na antenie Radia Zet.
Dzień wcześniej, decyzją rządu, cała Polska stała się czerwoną strefą z nowymi obostrzeniami – między innymi zdalnym nauczaniem w klasach 4-8 szkół podstawowych i wszystkich średnich i wyższych szkołach (starszych uczniów i studentów na zdalne lub hybrydowe nauczanie wysłano dwa tygodnie wcześniej).
Zdaniem prof. Matyi, osoby, odpowiedzialne za przygotowanie strategii nie przewidziały tego, co się może dziać i co się dzieje w tej chwili. – To nie jest żadna strategia.
Zdaniem szefa lekarskiego samorządu już nie można mówić, że w Polsce będzie się realizować scenariusz włoski. – Mówmy o scenariuszu polskim – on jest chyba jeszcze bardziej tragiczny, niż ten z początku epidemii we Włoszech. Naprawdę brak jakiejkolwiek koordynacji na szczeblu nie centralnym, czasami nawet wydaje się, że z pokoju, gabinetu wojewody to fajnie wygląda. Ale rzeczywistość, jak wygląda to najlepiej ocenić, chociażby na nagraniach, jakie są dramatyczne głosy z karetek. A to nie wynika z tego, że my się lenimy i pijemy kawę po dyżurkach, tylko po prostu fizycznie nie dajemy rady, fizycznie nie ma respiratora, łóżka – tłumaczył.
Prof. Matyja mówił otwarcie, że w ochronie zdrowia zawsze był chaos, zawsze było gaszenie pożaru. – W tej chwili ta pandemia roznieciła taki pożar, że ten chaos jest zdecydowanie jeszcze większy. Władza, wydaje mi się, przestała panować nad epidemią – ocenił. – Ta szybkość infekcji, liczba pacjentów wymagających hospitalizacji, tlenoterapii przerosła wszelkie oczekiwania rządzących i, myślę, nas wszystkich – powiedział.
Szczególnym problemem są ci pacjenci, którzy nie są zakażeni koronawirusem, ale potrzebują innego leczenia. Od maja Ministerstwo Zdrowia utrzymywało, że szpitale będą w stanie zajmować się innymi niż Covid-19 problemami zdrowotnymi, i nawet zakładało (zakłada zresztą, jakkolwiek by to absurdalnie nie brzmiało, cały czas) nadrobienie świadczeń, nieudzielonych wiosną. Tymczasem już październikowa fala zakażeń sparaliżowała system. – Myśmy się rzucili wszyscy – i słusznie – do walki z COVID-em, tylko mam wrażenie, że zapomniano, o pozostałych pacjentach, gdzie dostępność do terapii praktycznie w niektórych miejscach przestała istnieć – podkreślił prof. Matyja.
Małgorzata Solecka