Samorząd lekarski ma za sobą bodaj najtrudniejsze - do tej pory - cztery lata, co biorąc pod uwagę skalę problemów i wyzwań w systemie ochrony zdrowia od odrodzenia izb lekarskich w 1989 roku, mówi bardzo wiele. Jednak nie znaczy to, że rozpoczęte 13 maja 2022 roku wyborem nowego prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej kolejne cztery lata będą łatwiejsze. Przeciwnie - wszystko wskazuje, że wyzwań i problemów będzie wręcz więcej.

XV Krajowy Zjazd Lekarzy zdecydował, że samorządem lekarskim pokieruje Łukasz Jankowski, który od 2018 roku sprawował funkcję prezesa ORL w Warszawie (w ostatnich wyborach nie miał kontrkandydata, został wybrany niemal jednogłośnie). Przekonujące, choć nie miażdżące zwycięstwo nad poprzednim prezesem NRL, prof. Andrzejem Matyją, pokazuje, że jednym z najważniejszych zadań, stojących przez nowym szefem lekarskiego samorządu będzie przekonanie do siebie i swojego programu całego środowiska lekarzy i lekarzy dentystów. I udowodnienie, że samorząd działa na rzecz wszystkich swoich członków. Nie chodzi bynajmniej o zjednanie samych działaczy i skupianie się na fałszywie rozumianej jedności samorządu lekarskiego. Z pewnymi podziałami i pęknięciami trzeba się pogodzić, inne - grożą zawaleniem całej konstrukcji samorządu zawodowego, i to one będą wyzwaniem.

 

Foto: Marta Jakubiak/Mariusz Tomczak (Gazeta Lekarska)

 

Ta groźna szczelina nie przebiega między zwolennikami starszego i młodszego pokolenia. Nie przebiega między tymi, którzy poparli prof. Matyję i tymi, którzy głosowali za Jankowskim. Przebiega między tymi, dla których samorządność zawodowa jest wartością - nawet jeśli daleko im do angażowania się w działalność samorządu - i tymi, którzy bez większego problemu z samorządem zawodowym mogliby się pożegnać, z ulgą witając, na przykład, brak konieczności płacenia składek. W ostatnich latach co prawda ciszej wybrzmiewały pytania „po co nam te izby?” - ale byłoby błędem sądzić, że zniknęły zupełnie.

Tymczasem nie ma wątpliwości, że wśród polityków opcji w tej chwili rządzącej, której przedłużenia rządów po wyborach 2023 roku trudno przecież wykluczyć,  jest całkiem spora grupa zwolenników ukrócenia samorządności zawodów zaufania publicznego. 13 maja 2022 roku, w dniu w którym XV Krajowy Zjazd Lekarzy miał wybrać nowego Prezesa NRL, w mediach pojawiły się informacje o wniosku, jaki do Trybunału Konstytucyjnego skierowała grupa posłów Prawa i Sprawiedliwości. Posłowie owi chcą zbadania zgodności z konstytucją przepisów dotyczących przynależności do izb adwokatów i radców prawnych. Jednym z podnoszonych zarzutów jest to, że ustawodawca wyposażył korporacje w instrumenty, które umożliwiają przyjmowanie wiążących reguł wykonywania zawodu i prowadzenia działalności, w tym kodeksów czy dobrych praktyk. „Najbardziej doniosłym przykładem takiego obowiązku jest konieczność uiszczania składki członkowskiej na rzecz samorządu, której wysokość określają organy samorządu. Praktykowanie zawodu jest zatem mocno zdeterminowane decyzjami organów samorządu, a dotyczy to m.in. sposobu postępowania wobec klientów, zasad prowadzenia działalności  gospodarczej, w tym dopuszczalnej treści umów z klientami, zasad reklamy swoich usług i wielu innych aspektów działalności.” Analizując zarzuty, czy też wątpliwości, posłów, związane z przepisami dotyczącymi samorządów zawodów prawniczych, można dojść do wniosku, że jest tylko kwestią czasu, aż TK na wniosek innych, a być może tych samych (związanych ze Zbigniewem Ziobro) posłów, zajmie się ustawą o izbach lekarskich.

Zakusy na niezależność wykonywania zawodu zaufania publicznego to nie jest zresztą kwestia ostatnich miesięcy. Warto pamiętać, że w 2016 roku, podczas Nadzwyczajnego Krajowego Zjazdu Lekarzy, ówczesny minister zdrowia Konstanty Radziwiłł przekonując delegatów o dobrej woli i gotowości ministerstwa do dialogu i utrzymywania dobrych relacji z samorządem lekarskim, zapewniał, że „dopóki on jest na Miodowej” izbom lekarskim nic nie grozi, że nie będzie żadnych nowelizacji przepisów regulujących działanie samorządu lekarskiego, które odebrałyby im część uprawnień. Były szef lekarskiego samorządu z jednej strony apelował, by lekarze i lekarze dentyści wykorzystali czas jego urzędowania na przegląd własnych postulatów, planów i wizji, które wymagałyby inicjatywy ustawodawczej, z drugiej – dawał do zrozumienia, że takie bezpieczne okoliczności nie będą trwać wiecznie.

Tego, że znajdą się chętni do „majstrowania” przy lekarskiej samorządności nie można wykluczyć, bo wszystko wskazuje, że jednym z absolutnych priorytetów w nowej kadencji samorządu będzie kwestia wprowadzenia systemu no fault. Jednak, jak to wyraźnie wybrzmiało zarówno na zjeździe, jak i w pierwszych medialnych wystąpieniach prezesa NRL Łukasza Jankowskiego, nie chodzi bynajmniej o ten model, który w projekcie ustawy o jakości w ochronie zdrowia proponuje Ministerstwo Zdrowia (i na który to model, niesatysfakcjonujący lekarzy i lekarzy dentystów, i tak nie zgadza się Zbigniew Ziobro), ale o realny system no fault, gwarantujący lekarzom oraz wszystkim profesjonalistom medycznym bezpieczne – a więc pozbawione elementu presji – warunki wykonywania pracy. Prezes Jankowski zapowiada, że w tej sprawie jest gotowy rozmawiać nie tylko z ministrem zdrowia, ale również z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro. Czy taka rozmowa ma sens, skoro – jak mówił do delegatów prof. Andrzej Matyja – to właśnie osobiste poglądy lidera Solidarnej Polski praktycznie blokują jakąkolwiek rozmowę na ten temat? – Nadzieję zawsze warto mieć – mówi dyplomatycznie nowy prezes NRL i jest to nie tyle przejaw naiwności, co dowód na brak alternatywy. Samorząd lekarski, działając poza i ponad polityką, jednocześnie jest mocno uwarunkowany i ograniczony politycznymi realiami.

Łukasz Jankowski podkreśla, że rozmowy o systemie no fault, tym prawdziwym, chce oprzeć na wzmocnionych fundamentach, czyli profesjonalizacji pionu odpowiedzialności zawodowej. Samorząd, w jego ocenie, musi udowodnić, że stoi na straży nie korporacyjnego interesu, ale najwyższej jakości wykonywania zawodu. To szczytne założenie, choć nowy prezes musi pamiętać – i zapewne pamięta, biorąc pod uwagę, że to ORL w Warszawie zrealizowała dwie kampanie społeczne: „Polska to chory kraj” oraz „Jestem lekarzem, jestem człowiekiem” – że jakość pracy lekarzy (i szerzej – pracowników ochrony zdrowia) tylko w pewnym wymiarze zależy od ich osobistego zaangażowania, wiedzy, profesjonalizmu, a czynnikiem decydującym, na który bardzo często nie mają żadnego wpływu, są tzw. uwarunkowania systemowe (na poziomie makro) lub organizacyjne (na poziomie mikro).

System no fault to priorytet, ale jeszcze zanim ukonstytuuje się Naczelna Rada Lekarska (pierwsze posiedzenie zaplanowano na 3 czerwca) Sejm pochyli się nad ustawą o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia. Nad przyjętym przez rząd projektem nowelizacji tej ustawy, który zawiera rozwiązania, uzgodnione przez Ministerstwo Zdrowia w listopadzie 2021 roku w ramach Rady Dialogu Społecznego, podczas negocjacji, w których przedstawiciele zawodów medycznych praktycznie nie uczestniczyli. Intencją stron, które się porozumiały, było sprzężenie podwyżek wskaźników, przez które będzie (już od 1 lipca) mnożona kwota bazowa, z drugiej – spłaszczenie ich siatki. Ten zabieg jest w sposób oczywisty niekorzystny dla lekarzy i lekarzy dentystów, zwłaszcza zaś – dla specjalistów. Zamiast trzech średnich krajowych – co jest stałym i niezmiennym postulatem Krajowego Zjazdu Lekarzy – będą się oni musieli zadowolić, tak przynajmniej zakłada rząd, wskaźnikiem 1,45.

Nowy prezes NRL zapowiada podjęcie walki również na tym polu, choć realnie patrząc – szanse na sukces nie są wielkie. Przed oczami staje batalia, jaką samorząd lekarski, ale też inne organizacje zawodów medycznych, stoczyły równo rok temu w Senacie, uzgadniając – przy okazji ówczesnej nowelizacji (swoją drogą, o jakości ustawy o płacach minimalnych najlepiej świadczy to, jak często musi być zmieniana, można się założyć nawet o honor, że obecnie procedowana nowelizacja bynajmniej nie jest ostatnią) – nieco wyższe wskaźniki dla zawodów medycznych. Sejm jednak, wbrew oczekiwaniom i nadziejom, nie podzielił stanowiska Senatu, co stało się bezpośrednim katalizatorem wrześniowego protestu zawodów medycznych oraz wielotygodniowego Białego Miasteczka 2.0. Jest zbyt wcześnie, by mówić, że uchwalenie obecnej nowelizacji znów wywoła eskalację oburzenia zawodów medycznych. Ale takiego scenariusza nie można też z góry wykluczyć.

Małgorzata Solecka 

Możliwość komentowania została wyłączona.