W latach 2025-2027 luka w finansach NFZ może wynieść ponad 111 mld zł - szacują eksperci SGH. Przedstawiony w marcu 2025 roku raport jest kolejnym, który potwierdza kryzys w finansach płatnika, a podejmowane przez polityków decyzje nie będą sprzyjać jego rozwiązaniu czy nawet złagodzeniu.
Na ostatnim marcowym posiedzeniu Sejmu miała zostać uchwalona ustawa zmniejszająca obciążenia składkowe dla przedsiębiorców od 1 stycznia 2026 roku. Ten drugi krok zmian w składce (w 2025 wprowadzono regulacje, zmniejszające składkę dla drobnych firm oraz zniesiono składkę od sprzedaży środków trwałych) ma kosztować, według szacunków, od 4 do nawet ponad 6 mld zł rocznie. Projekt rządowy szedł przez komisje Zdrowia oraz Finansów Publicznych może nie jak burza, ale dość sprawnie - mimo jednoznacznego sprzeciwu partii Razem, której przedstawicielka w Komisji Zdrowia, Marcelina Zawisza, kilka razy zgłaszała wniosek o jego odrzucenie. Zmniejszenie składki popierały, przez wiele tygodni, praktycznie wszystkie - poza Lewicą - kluby parlamentarne, łącznie z Konfederacją i PiS. Na ostatniej prostej jednak machina się zacięła. Najpierw, praktycznie tuż przed ostatecznym głosowaniem, minister zdrowia Izabela Leszczyna zadeklarowała, że nie zagłosuje za zmniejszeniem składki zdrowotnej. - NFZ tego nie udźwignie - powiedziała publicznie.
PiS natychmiast zaczęło się domagać stawienia się na posiedzenie połączonych komisji konstytucyjnych ministrów zdrowia oraz finansów w celu wyjaśnienia „kto kłamie”. Czy reprezentujący rząd w pracach nad ustawą resort finansów, zapewniając, że ubytek przychodów zostanie zrekompensowany przez budżet państwa, czy resort zdrowia, przestrzegając przed konsekwencjami braku środków w budżecie płatnika. Ten wniosek komisjom udało się odrzucić, ale pojawił się nowy problem, czyli poprawka Konfederacji dotycząca gwarancji, że żaden przedsiębiorca - łącznie z największymi - nie zapłaci wyższej składki zdrowotnej. Koszty tej zmiany mogłyby wynieść kolejne kilka miliardów złotych. Konfederacja zapowiedziała, że jeśli poprawka nie zostanie przyjęta, będzie głosować przeciw. PiS z kolei zapowiedziało wstrzymanie się od głosu. Negatywne stanowisko Lewicy wobec projektu przypieczętowało sprawę, bo stało się jasne, że projekt - forsowany głównie przez kluby Trzeciej Drogi, zwłaszcza Polskę2050, stracił większość sejmową. Decyzja mogła być tylko jedna - zdjęcie trzeciego czytania i uchwalenia ustawy z porządku obrad.
To jednak nie oznacza, że politycy poszli po rozum do głowy i zaczęli analizować realia finansowe systemu ochrony zdrowia. Świadczą o tym komentarze kluczowych koalicjantów. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia grzmiał, że Lewica bierze pełną odpowiedzialność za los dziesiątek tysięcy drobnych firm, lokalnych sprzedawców i fryzjerów (warto przypomnieć, że według OSR nowe zasady miały przynieść korzyści ok. 95 proc. przedsiębiorców), polityczka jego ugrupowania mówiąc o Lewicy wspominała o „zdradzie” i „piątej kolumnie”. Można założyć, że gdyby nie publiczny sprzeciw minister zdrowia Izabeli Leszczyny i obliczona na korzyść polityczną wolta opozycji (w której interesie z pewnością nie leży popieranie rządowych projektów), ustawa już zostałaby przekazana do Senatu – nawet przy sprzeciwie Lewicy (który nie był żadnym zaskoczeniem, bo najmniejszy klub koalicyjny zapowiadał sprzeciw wobec drugiego projektu zmniejszającego składkę zdrowotną).
Politycy nie widzą problemu w fatalnej sytuacji finansowej publicznego systemu ochrony zdrowia, choć dosłownie na kilka dni przed posiedzeniem Sejmu ukazał się kolejny (po upublicznionym w lutym przez Federację Przedsiębiorców Polskich i Instytut Finansów Publicznych) raport dotyczący luki finansowej w NFZ, którą eksperci SGH do 2027 roku szacują na ponad 111 mld zł: w roku 2025 - 21,7 mld zł, w roku 2026 - 37,6 mld zł, w roku 2027 - 52,1 mld zł - Ta luka z roku na rok się pogłębia. Finansowanie ochrony zdrowia staje się coraz bardziej zależne od dotacji z budżetu państwa. Co jest problemem, który widzimy przy negocjacjach dotyczących planu finansowego NFZ na 2025 rok - tłumaczyła prof. Monika Raulinajtys-Grzybek z SGH.
Luka to różnica między spodziewanym spływem składek zdrowotnych (czyli głównym przychodem NFZ) a wynikającym z ustawy przychodowej minimum wydatków publicznych. Podstawowy wniosek, jaki nasuwa się z lektury: z roku na rok będzie coraz gorzej, coraz trudniej, bo budżet państwa będzie musiał przeznaczać na zdrowie coraz więcej pieniędzy, co w obecnej sytuacji, przy absolutnym priorytecie wydatków na obronność chociażby może być ekstremalnie trudne.
Rekomendacje, zawarte w raporcie SGH, skupiają się na poszukiwaniu nowych źródeł zasilania dla publicznego systemu (NFZ). Nowych w rozumieniu takich, które teraz nie są wykorzystywane, bo w przypadku części z nich „nowość” jest problematyczna – o takich rozwiązaniach mówi się od co najmniej dwóch dekad.
Co proponują eksperci i jaką korzyść (procent wypełnienia luki) mogłyby przynieść rekomendacje, gdyby zostały wdrożone?
Wzrost i wyrównanie stopy składki zdrowotnej - 32,9 proc.
Składka zdrowotna współopłacana przez pracodawców - 37,6 proc.
Wydłużenie i wyrównanie wieku emerytalnego - 4,8 proc.
Składka zdrowotna dzieci finansowana z budżetu - 43 proc.
Wyższy podatek „cukrowy” i nowy podatek „tłuszczowy” - 1,9-2,7 proc.
Część akcyzy na cele zdrowotne - 11,2 proc.
Pomoc doraźna i ratownictwo medyczne finansowane z budżetu państwa - 12,4 proc.
Współfinansowanie świadczeń przez pacjentów - 5,6 proc.
Uzupełniające prywatne ubezpieczenia zdrowotne - 5,7 proc.
Możliwość przekazania 1,5 proc. podatku na opiekę zdrowotną (chodzi o wprowadzenie na listę beneficjentów szpitali) - 0,05 proc.
Największym gamechangerem niewątpliwie byłaby decyzja o odprowadzaniu składki zdrowotnej za dzieci (ok. 7 mln osób) przez budżet państwa. Gdyby wyznaczyć ją na 190 zł miesięcznie (4,5 proc. składki od podstawy minimalnego wynagrodzenia), do NFZ trafiałoby rocznie 16 mld zł. Potężne znaczenie miałaby też decyzja o wprowadzeniu składki zdrowotnej opłacananej przez pracodawców w imieniu pracowników - gdyby było to 2,5 proc., do NFZ trafiałoby rocznie 13-14 mld zł. Polska jest jedynym krajem z systemem „ubezpieczeniowym” (czy też raczej - składkowym), w którym składkę zdrowotną finansuje tylko pracownik.
Autorzy raportu uważają, że składka zdrowotna powinna wzrosnąć - i to zarówno dla pracowników, jak i osób prowadzących działalność gospodarczą i, w końcu, rolników. Operację podwyższania składki zdrowotnej z 9 do 10 proc. proponują rozłożyć na cztery lata, co sprawiłoby, że wzrost stałby się praktycznie nieodczuwalny (już raz podniesiono w ten sposób składkę zdrowotną, o 1,25 punktu procentowego w rozbiciu na pięć lat). Taką możliwość (podobnie zresztą jak wprowadzenie niewielkich opłat za usługi zdrowotne) natychmiast wykluczyła minister zdrowia. Inne rozwiązania, proponowane przez ekspertów, wykraczające poza system ochrony zdrowia (zmiany w wieku emerytalnym) są tak radykalne, że z góry przekreślają nawet możliwość podjęcia merytorycznej dyskusji na ich temat (zwracano zresztą na to uwagę już podczas prezentacji raportu).
Na liście rekomendacji są też jednak takie, które wydają się nie być w ogóle kontrowersyjne co wcale nie musi oznaczać, że zostaną zrealizowane. To przede wszystkim postulat przywrócenia dotacji przedmiotowej przekazywanej z budżetu państwa na ratownictwo medyczne i pomoc doraźną, czyli powrót do stanu sprzed nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty z 2022 roku. Nie można zapominać, z jakim zapałem protestowali przeciw przeniesieniu tych kosztów do budżetu NFZ posłowie obecnej koalicji rządzącej. Brak „odwrócenia” tamtej decyzji jest, bez wątpienia, jednym z najbardziej przykrych i niezrozumiałych zaskoczeń w obszarze ochrony zdrowia.
Nic nie wskazuje, by politycy podeszli z powagą do rekomendacji ekspertów. Informacje, płynące z politycznych kuluarów, wskazują, że równolegle toczą się dyskusje o możliwości odłożenia prac nad zmniejszeniem składki zdrowotnej dla przedsiębiorców ze względu na trudną sytuację budżetu NFZ oraz szukanie większości dla tego rozwiązania.
Małgorzata Solecka