Pieniądze na zdrowie: porządki czy redukcja?

Rząd chce, by od 2023 roku to Narodowy Fundusz Zdrowia, a nie budżet państwa finansował, między innymi, działalność ratownictwa medycznego, szczepienia ochronne dzieci i młodzieży, leki dla seniorów i kobiet w ciąży czy wykonywanie procedur specjalistycznych. Minister zdrowia mówi, że Fundusz na to stać, bo w przyszłym roku koszty wyniosą „jedynie” ok. 6 mld zł, a w funduszu zapasowym jest już 16 mld zł. Eksperci i organizacje partnerów społecznych nie kryją oburzenia. I wątpliwości.

Pieniądze na zdrowie to temat rzeka, nie inaczej jest teraz. Z jednej strony od sierpnia jesteśmy bombardowaniami o problemach szpitali (i nie tylko), dla których ustawa o wynagrodzeniach minimalnych pracowników podmiotów medycznych oraz galopująca inflacja i rosnące koszty działalności oznaczają pułapkę rosnącego zadłużenia, a co najmniej – ujemnego wyniku finansowego. Z drugiej – z Narodowego Funduszu Zdrowia docierają wiadomości o wielomiliardowym funduszu zapasowym. Po dwóch latach pandemii na kontach płatnika jest już 16 mld zł „zaskórniaków”. Rząd ma więc pomysł: po pierwsze, chce żeby jednorazowo NFZ przekazał część środków z funduszu zapasowego do Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 (na potrzeby, jak tłumaczy resort, m.in. zakupu szczepionek i utrzymania infolinii covidowej). Po drugie, żeby od przyszłego roku przejął w całości finansowanie świadczeń zdrowotnych – poza już wymienionymi jeszcze leczenie pacjentów z hemofilią oraz HIV/AIDS, bo te programy w tej chwili są w gestii ministra zdrowia.

Projektu ustawy w tej sprawie jeszcze nie ma, ale praktycznie od 30 września, kiedy na stronach rządowych opublikowane zostały założenia projektu nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty oraz niektórych innych ustaw, w ramach której mają być zmienione przepisy dotyczące kwestii finansowych, temat nie schodzi z agendy konferencji i wywiadów. Był też przedmiotem obrad senackiej Komisji Zdrowia a także – stanowiska partnerów społecznych Zespołu Trójstronnego ds. Ochrony Zdrowia.

Choć Ministerstwo Zdrowia mówi, że zmiana jest „techniczna” i nie odbije się na dostępności świadczeń dla pacjentów, bo NFZ ma rezerwy, przy których 6 mld zł (takie są szacunki resortu zdrowia) to niewielkie pieniądze, eksperci są o wiele bardziej ostrożni. Po pierwsze, według Federacji Pracodawców Polskich skutki zmian mogą sięgnąć nawet 13 mld zł. Po drugie, na co zwracała uwagę m.in. Anna Rulkiewicz, prezes Grupy LUX Med. podczas 18. Forum Rynku Zdrowia (24-25 października, Warszawa), rząd w swoich wyliczeniach – również dotyczących zasobów NFZ, ale też kosztów świadczeń – opiera się na optymistycznych założeniach makroekonomicznych. Tymczasem zarówno poziom inflacji, jak i niepewna sytuacja gospodarcza, utrata zaufania przez rynki finansowe, mogą prędzej czy później przełożyć się również na sytuację na rynku pracy. Spowolnienie gospodarcze może być głębsze niż zakłada rząd, a przychody do budżetu NFZ ze składek – niższe.

Minister zdrowia mówi o „ekspertach, którzy robią niepotrzebne larum na polityczne zawołanie” – mając na myśli choćby byłych prezesów Narodowego Funduszu Zdrowia, którzy jednoznacznie twierdzą, że przesunięcie obowiązków do NFZ bez dodatkowych funduszy musi się odbić choćby na zdolności do bardziej elastycznego zwiększania wycen czy dokupywania świadczeń, finansowania terapii lekowych i w najbardziej optymistycznym wariancie usztywni budżet płatnika, a w mniej optymistycznym – Fundusz będzie musiał szukać cięć. Ale w takim samym duchu decyzję resortu zdrowia oceniła, m.in. dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, wiceprzewodnicząca Rady NFZ. Krytycznie wypowiedział się również ks. Arkadiusz Nowak, przewodniczący Rady Organizacji Pacjentów, który zwrócił uwagę (również podczas debaty na Forum Rynku Zdrowia), że projekt zmian w ogóle nie był konsultowany z organizacjami pacjentów, również tych, których bezpośrednio ma dotyczyć. Rozmowy odbyły się, gdy już „mleko się rozlało”.

Przeciw brakowi dialogu zaprotestowały też zgodnie organizacje pracodawców i związki zawodowe, przyjmując wspólne stanowisko, w którym zwracają uwagę rządowi, że „akty prawne wpływające na sytuację pacjentów, pracowników oraz pracodawców muszą być przyjmowane zgodnie z zasadami dialogu społecznego, we współpracy rządu z partnerami społecznymi”.

Rząd tymczasem – o czym oficjalnie informował wiceminister Maciej Miłkowski podczas posiedzenia senackiej Komisji Zdrowia – zamierza projekt nowelizacji procedować bez konsultacji publicznych, w tzw. trybie odrębnym i skierować szybko pod obrady Sejmu (choć nie stało się to podczas ostatniego, październikowego, posiedzenia).

Związki zawodowe i pracodawcy nie pozostawiają zresztą złudzeń, jaki byłby wynik ewentualnych konsultacji. - Strona społeczna stwierdza, że nie należy procedować jakichkolwiek zmian legislacyjnych, które mogą doprowadzić do ograniczenia środków pozostających w dyspozycji Narodowego Funduszu Zdrowia. W kolejnym punkcie sygnatariusze uznają za „niedopuszczalne” dodatkowe obciążanie budżetu płatnika w sytuacji długu zdrowotnego związanego z pandemią COVID-19, konieczności zwiększania dostępu do świadczeń oraz zabezpieczenia środków na realizację podwyżek w podmiotach leczniczych – czytamy w stanowisku, które podpisała również sprzyjająca rządowi „Solidarność”.

Przeciwni przesuwaniu wydatków do NFZ bez budżetowego zasilania są również lekarze. - Nie kupujemy tłumaczeń ministerstwa i z dużymi obawami patrzymy na to, co rząd planuje w kwestii wydatków na zdrowie – mówił podczas Forum Rynku Zdrowia Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Szef lekarskiego samorządu ocenił, że rząd w tej sprawie podjął decyzje na podstawie „powierzchownych analiz”, widząc rezerwy finansowe w Narodowym Funduszu Zdrowia. Jankowski przypomniał też fundamentalną kwestię, nad którą politycy partii rządzącej, ale też zbyt często eksperci przechodzą do porządku dziennego: mimo nominalnego wzrostu finansowania, ale też realnie większych pieniędzy na zdrowie wynikających ze wzrostu gospodarczego i dobrej sytuacji na rynku pracy (minimalne bezrobocie, rosnące wynagrodzenia), realnie na zdrowie wydajemy ciągle poniżej 5 proc. PKB (dane GUS za 2021 rok – 4,9 proc. realnego PKB, czyli PKB z 2021 roku). 6 proc. PKB, o których mówią politycy Zjednoczonej Prawicy, osiągamy tylko na papierze, stosując zapisaną w ustawie metodologię N-2. – Pieniędzy na ochronę zdrowia na pewno nie jest za dużo – mówił Jankowski. – To nie jest czas, żeby oszczędzać na zdrowiu, bo wielu Polaków stanie przed dylematem, czy zapłacić ratę kredytu, czy jednak wydać pieniądze na prywatną wizytę lekarską, co jeszcze będzie pogłębiać dług zdrowotny.

W sprawie wypowiedziała się też oficjalnie Naczelna Rada Lekarska. - Odnosząc się do opublikowanych przez Ministerstwo Zdrowia, w wykazie prac legislacyjnych, informacji o projekcie ustawy o zmianie ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty oraz niektórych innych ustaw (UD 447), której wprowadzenie de facto będzie skutkować znacznym zmniejszeniem ilości środków, jakie Narodowy Fundusz Zdrowia będzie mógł przeznaczyć na leczenie pacjentów, Naczelna Rada Lekarska ocenia planowane zmiany jako oburzające – stwierdza organ samorządu lekarzy i lekarzy dentystów. NRL podkreśla, że planowane przeniesienie finansowania na NFZ kosztów refundacji leków dla seniorów i kobiet w ciąży, świadczeń wysokospecjalistycznych, kosztów ratownictwa medycznego oraz kosztów zakupu produktów leczniczych stosowanych w ramach programów polityki zdrowotnej spowoduje realny spadek ilości środków, które będą mogły być przeznaczone przez NFZ na leczenie pacjentów. - Podobny efekt przyniesie planowane zaprzestanie opłacania składki zdrowotnej z budżetu za osoby nieobjęte systemem powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego. Szczególnie oburzająca zdaniem samorządu lekarskiego jest koncepcja wprowadzenia możliwości zasilenia Funduszu Przeciwdziałania COVID, z którego wydatkowane środki pozostałyby poza należytą kontrolą społeczną, środkami z funduszu zapasowego NFZ. W ten sposób składki zdrowotne wszystkich Polaków, niewydane na leczenie w poprzednich latach, zamiast być przeznaczone na leczenie będą mogły być przez rządzących wydane na szeroko rozumiane finansowanie zadań związanych z przeciwdziałaniem COVID-19. Już dziś w przestrzeni publicznej pojawiają się informacje o możliwych, niezwiązanych bezpośrednio z leczeniem pacjentów sposobach przeznaczenia tych środków.

NRL wezwała rząd do wycofania się z zapowiadanych zmian i podkreśliła, że jeśli zmiana decyzji nie nastąpi, będzie to jednoznaczne z definitywnym złamaniem porozumienia zawartego w lutym 2018 roku przez ówczesnego ministra zdrowia ze środowiskiem lekarzy rezydentów, w którym strona rządowa zobowiązała się do sukcesywnego zwiększania części PKB przeznaczonego na ochronę zdrowia.

Możliwość komentowania została wyłączona.