Nowelizacja ustawy o wynagrodzeniach minimalnych w ochronie zdrowia weszła w życie w terminie i od 1 lipca 2022 roku wynagrodzenia minimalne pracowników etatowych wzrosną. Jednak jeszcze na kilka dni przed godziną „zero” nie było jasne, w jaki sposób NFZ przekaże placówkom ochrony zdrowia pieniądze na realizację podwyżek. W sumie w drugim półroczu 2022 roku mają one kosztować ponad 7 mld zł.

Mówimy tutaj wyłącznie o pieniądzach na podwyżki wynikające z ustawy, a więc dotyczące zamkniętego katalogu pracowników, po pierwsze wykonujących zawody medyczne i zawody działalności podstawowej, po drugie – mających umowę o pracę. Po drugie, podwyżki wynagrodzeń dotyczą też pracowników zatrudnionych przez podmioty prywatne – i będą one musiały znaleźć pieniądze na ich realizację, czyli – najprawdopodobniej – podnieść ceny swoich usług. Lub zaproponować pracownikom etatowym zmianę formuły zatrudnienia.

W sprawie wysokości podwyżek zaskoczenia nie ma: wprawdzie Senat uchwalił podwyższenie wszystkich współczynników wynagrodzeń o 0,25 punktu procentowego, jednak Sejm tych poprawek (a także żadnej innej) izby wyższej nie przyjął. Ustawa wchodzi więc w życie w wersji ministerialnej, jak podkreśla resort zdrowia – z siatką płac minimalnych uzgodnioną w listopadzie z partnerami społecznymi. Sęk w tym, że gdy wiceminister Piotr Bromber negocjował ze związkami zawodowymi nowy kształt ustawy o wynagrodzeniach minimalnych, inflacja wynosiła (październik 2021 roku) 6,8 proc. W tej chwili sięga już 14 proc. Trudno więc odmówić racji senackiej Komisji Zdrowia i senackiej większości, że tamte ustalenia nie przystają do rzeczywistości, a wartość podwyżek – choć nominalnie nie są one małe – za chwilę przestanie pracowników satysfakcjonować (co zresztą już sygnalizowała część środowisk pracowników medycznych, zapowiadając chęć powrotu do rozmów, gdy już nowelizacja zacznie obowiązywać, a pracownicy otrzymają swoje – należne – podwyżki).

Większość organizacji, zrzeszających zawody medyczne, panicznie bała się poprawek Senatu, wsłuchując się w zapowiedzi, płynące z obozu rządowego (choć niekoniecznie wprost z Ministerstwa Zdrowia), że mogą one skutkować zatrzymaniem nowelizacji – i będących jej wynikiem podwyżek płac. Tylko środowisko pielęgniarek i położnych lobbowało przez wiele dni za poprawieniem ustawy w Senacie – a na ostatniej prostej zorganizowało widowiskowy, choć nieimponujący rozmiarami event pod Sejmem. Również Naczelna Rada Lekarska postanowiła wesprzeć i senackie poprawki, i żądania pielęgniarek, przyjmując stosowną uchwałę. Wydaje się jednak, że nawet najbardziej zaangażowanym w protest działaczkom w pielęgniarskich czepkach zabrakło wiary w powodzenie ich misji, natomiast stosunek środowiska lekarskiego do ustawy i nowelizacji, która w lekarzy (zatrudnionych na etatach) uderza najmocniej – spłaszczając siatkę płac minimalnych – najlepiej podsumował szef OZZL, dr Krzysztof Bukiel, stwierdzając w pewnym momencie: - Byłoby lepiej, gdyby nad tą ustawą zapanowała cisza.

Ciszy jednak ani nad podwyżkami, ani nad – szerzej – finansami w ochronie zdrowia trudno się spodziewać. Inflacja odciska piętno na całej gospodarce, nie pozostanie też obojętna dla tego obszaru. Pod ogromnym znakiem zapytania staje sens ustawy 7 proc. PKB na zdrowie. Jak podkreślają eksperci Federacji Przedsiębiorców Polskich, wysoki poziom inflacji powoduje, że ustawa, która miała realnie zwiększać nakłady na zdrowie, w praktyce realizuje się sama, bez żadnego dodatkowego wysiłku i źródeł finansowania. Im szybszy wzrost nominalny bieżącego PKB, tym łatwiej wypełnić minimalny wymagany ustawą poziom nakładów na zdrowie, a nawet - znacząco go przekroczyć. W najnowszym, opublikowanym pod koniec maja, „Monitorze Finansowania Ochrony Zdrowia”, przygotowanym przez FPP, można znaleźć dane dotyczące prognoz finansowania polskiej ochrony zdrowia, uwzględniające m.in. Aktualizację Programu Konwergencji na 2022 rok, oficjalny rządowy dokument przekazany Komisji Europejskiej. Co z nich wynika? Tempo wzrostu nominalnego PKB wyniesie w tym roku 12 proc., co oznacza, że PKB (nominalny) wzrośnie do niemal 3 mld zł (2 bln 940 mld zł). Jednak realny wzrost PKB będzie dużo niższy i wyniesie niespełna 4 proc. – reszta wynika z inflacji, która, według prognoz, miała wynieść 3,3 proc., a wyniesie ponad 9 proc.

Marcowa nowelizacja planu finansowego (wkrótce zapewne NFZ będzie musiał przedstawić kolejną) oraz prognozy dotyczące spływu składki pozwalają oszacować, że na zdrowie wydamy w tym roku nieco ponad 145 mld zł. To oznacza wzrost w stosunku do 2021 roku (kiedy z budżetu państwa szły ogromne kwoty na potrzeby walki z COVID-19) przyrost jedynie o ok. 4 mld zł. FPP prognozuje, że realny odsetek PKB, jaki w 2022 roku wydamy na ochronę zdrowia ze środków publicznych (realny, a więc liczony wobec PKB z 2022 roku) spadnie poniżej 5 proc. (4,94 proc.) – do poziomu sprzed pandemii. - Jeśli nie będą następowały dalej idące kolejne zmiany planu finansowego NFZ lub więcej środków nie zostanie przeznaczone z budżetu, to wygląda na to, że rok 2022 będzie czasem istotnego wyhamowania, jeśli chodzi o tempo wzrostu finansowania ochrony zdrowia - uważa Łukasz Kozłowski, główny ekonomista FPP.

Tyle realia. Bo politycznie wszystko będzie, jak dotąd, na kursie wzrostowym, a Ministerstwo Zdrowia zapewne ogłosi sukces i historycznie wysokie poziomy finansowania wydatków zdrowotnych. Bo ponad 145 mld zł (a może być nawet więcej) oznacza osiągnięcie, w myśl zapisów ustawy, poziomu 6,25 proc. PKB, gdy na ten rok wymagane jest jedynie 5,75 proc. Tyle że mówimy o PKB sprzed dwóch lat. – Można powiedzieć wręcz, że mamy zrealizowany cel ustawowy do roku 2024 i nie musimy w tym czasie nawet podnosić wydatków na ochronę zdrowia w relacji do PKB, bo mamy tak dużą nadwyżkę w realizacji tego celu, w stosunku do zapisów ustawy – opisuje paradoks sytuacji Łukasz Kozłowski.

Ta wykładnia sukcesu wybrzmiewa zresztą cały czas, czasami – w bardzo nieoczekiwany sposób. W czerwcu, dobitnie, podczas jednej z konferencji (Szczyt Zdrowie), gdy posłanka PiS Barbara Dziuk stwierdziła, że publiczne nakłady na zdrowie wynoszą dwukrotność nakładów na obronność. Posłanka zasiada równocześnie w Komisji Obrony Narodowej, brała udział w pracach nad ustawą o obronie Ojczyzny, która przewiduje wzrost nakładów na obronność do 3 proc. PKB.

W 2022 roku te wydatki wyniosą ok. 2,4 proc. bieżącego PKB. Bieżącego, bo wydatki na obronność są odnoszone do PKB z tego samego roku – i jakoś nikomu nie przychodzi do głowy argument, że są w związku z tym niemożliwe do określenia (co notorycznie pada przy propozycjach zastosowania tej metodologii w ustawie 7 proc. PKB na zdrowie, w której obowiązuje reguła N-2). Wypowiedź posłanki Barbary Dziuk złośliwi – a może tylko przyjmujący wypowiedzi prominentnych polityków wprost – zinterpretowaliby jako przyznanie, że publiczne nakłady na zdrowie, realnie, nie przekraczają 5 proc. PKB.

Jednak zaskakuje przede wszystkim to, że posłanka – doświadczona i orientująca się (trzeba w to wierzyć) w obu dziedzinach, którymi się zajmuje, nie dostrzega pułapki, w jaką sama się wpakowała. W Polsce publiczne wydatki na ochronę zdrowia stanowią dwukrotność wydatków na obronność. A w innych krajach? Rzut oka na dane z 2019 roku, sprzed pandemii: w Niemczech wydatki na obronność – 1,3 proc. PKB, publiczne wydatki na zdrowie – blisko 8 proc. We Francji, odpowiednio, 1,9 proc. i 8 proc. PKB. Norwegia – 1,7 proc. i blisko 9 proc. PKB.

Oczywiście, Polska – przez swoje położenie – musi bezwzględnie więcej łożyć na obronność, zwłaszcza że gros pieniędzy musi trafiać na najnowocześniejsze technologie i sprzęt wojskowy – nasze PKB jest niższe niż PKB Niemiec czy Francji, wyższy odsetek jest oczywisty i zrozumiały.

Ale niemniej oczywista i zrozumiała jest, a na pewno powinna być, zasada, że wydatki na ochronę zdrowia są (muszą być?), w krajach wysokorozwiniętych, nieporównywalnie wyższe od wydatków na cele wojskowe. Mówimy o trzy, może nawet czterokrotności. Dwa razy więcej to o wiele za mało, żebyśmy mogli marzyć o dobrze funkcjonującym systemie ochrony zdrowia, o stabilnym rozwoju kadr medycznych, o wystarczająco dobrej dostępności do świadczeń.

Małgorzata Solecka 

Możliwość komentowania została wyłączona.