To ogromna systemowa zmiana – przekonywał minister zdrowia Adam Niedzielski, wręczając 21 stycznia pięciorgu lekarzom z Ukrainy i Białorusi zgody na wykonywanie zawodu w Polsce w ramach tzw. systemu uproszczonego. – Urządzono akademię pierwszomajową – komentowali lekarze, oburzeni dodatkowo nieprawdziwym komunikatem, że lekarze spoza UE odebrali w resorcie prawo wykonywania zawodu.

Trzeba było interwencji prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej w Ministerstwie Zdrowia, by komunikat wydany po uroczystej konferencji prasowej został poprawiony. – Prawo wykonywania zawodu przyznają okręgowe rady lekarskie – przypomniał ministrowi i jego współpracownikom prof. Andrzej Matyja.

Tak czy inaczej, minister, wręczając lekarzom dokumenty, nie krył satysfakcji, że udało się sfinalizować proces, rozpoczęty w październiku, gdy rząd postanowił wrócić do – wydawałoby się – zarzuconego latem pomysłu wzmocnienia kadr medycznych w Polsce o lekarzy i lekarzy dentystów spoza Unii Europejskiej. – Do tej pory lekarze spoza Unii Europejskiej, którzy chcieli pracować na rzecz polskiego systemu opieki zdrowotnej, mieli przed sobą różne bariery administracyjne – mówił Adam Niedzielski. – Uprościliśmy dotychczasową procedurę uzyskania prawa wykonywania zawodu. W ostatnich miesiącach 2020 roku zostały przyjęte dwa akty prawne, które ułatwiły pracę w Polsce lekarzom lub lekarzom dentystom spoza terytorium państw członkowskich, jednocześnie gwarantując wysoką jakość leczenia Polaków – podkreślał.

 

Dwie ustawy, trzy warianty

Minister odwołał się do dwóch ustaw – nowelizacji ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty z października, która otwarła drogę do zatrudniania lekarzy i lekarzy dentystów w uproszczonym trybie, oraz do przyjętej kilka tygodni później ustawy covidowej, zwanej „ustawą kadrową”, która po pierwsze jeszcze dodatkowo upraszcza procedury zatrudniania przedstawicieli tych dwóch zawodów (na przykład – nie tylko nie obowiązuje egzamin z języka polskiego, ale nawet nie muszą składać oświadczenia o znajomości języka), po drugie – daje również możliwość zatrudniania pielęgniarek, położnych oraz ratowników medycznych.

Jak podkreślił minister zdrowia obecnie w Polsce funkcjonują trzy warianty ubiegania się o prawo wykonywania zawodu lekarza i lekarza dentysty w ramach systemu uproszczonego w zależności od uzyskanych kwalifikacji. W ramach każdego z nich mogą pracować w Polsce maksymalnie pięć lat. Po tym okresie, o ile nie spełnią wszystkich warunków dotyczących lekarzy kończących polskie uczelnie, stracą uprawnienia do pracy w Polsce. Prawo wykonywania zawodu na uproszczonych zasadach dotyczy wyłącznie pracy w Polsce – nie można na jego podstawie ubiegać się o pracę w innych krajach UE.

– Traktuję to jako ogromną zmianę systemową – podkreślił minister Adam Niedzielski, dodając, że ma nadzieję, że zachęci to kolejne osoby spoza krajów Unii Europejskiej do podejmowania pracy w naszym kraju. – Zwłaszcza, że zarobki w systemie ochrony zdrowia Polsce, szczególnie w porównaniu z krajami, które nie są tak bardzo ekonomicznie rozwinięte jak Polska, są godne – przekonywał Niedzielski. Wiadomo jednak, że dyrektorzy szpitali nie są skłonni oferować specjalistom zza wschodniej granicy – przynajmniej w początkowym okresie pracy – stawek takich, jakie mają ustawowo gwarantowane np. specjaliści. – Nie ma mowy o 6750 zł brutto podstawowej pensji, gwarantowana może być na początek płaca minimalna, albo stawka nieco wyższa – powiedział nam dyrektor jednego ze szpitali, który rozważa zatrudnienie lekarza zza wschodniej granicy, choć jeszcze nie podjął decyzji. Powód? To on, w myśl przepisów, będzie ponosić pełną odpowiedzialność za efekty pracy takiego medyka. – Nawet jeśli przydzielę komuś nadzór nad takim specjalistą, w ostatecznym rozrachunku, gdyby się coś wydarzyło, gdyby został popełniony błąd na etapie diagnostyki czy leczenia, odpowiadam i ja, i nadzorujący lekarz. W najmniejszym stopniu ryzykuje ten, którego zatrudniamy – podkreśla.

 

Import lekarz? Przede wszystkim z Białorusi i Ukrainy

Lekarze mogą ubiegać się o pracę w Polsce bez nostryfikacji dyplomów, odbycia stażu podyplomowego, nie muszą nawet ubiegać się o uznanie stażu ani składać egzaminu. Muszą natomiast mieć przynajmniej trzyletnie doświadczenie w pracy specjalisty, zdobyte w ciągu ostatnich pięciu lat oraz prawo pobytu w Polsce. Jeśli ubiegają się o pracę w trybie ogólnym, na podstawie październikowej nowelizacji, muszą też złożyć oświadczenie o znajomości języka polskiego. Muszą też przedstawić zaświadczenie od placówki, która chce ich zatrudnić, wskazujące czas planowanego zatrudnienia. Prawo wykonywania zawodu będzie ograniczone do pięciu lat i będzie dotyczyło jednej konkretnej placówki medycznej i określonego zakresu czynności. Potrzebna jest również opinia konsultanta, który oceni, czy szkolenie odbyte przez zagranicznego lekarza odpowiada programowi szkolenia w Polsce.

Jednocześnie minister apelował o kolejne aplikacje ze strony lekarzy z Ukrainy i Białorusi – bo Polska nawet nie ukrywa, że to te dwa kraje mają być kadrowym rezerwuarem na najbliższe miesiące (tryb pandemiczny) i lata. Jednak z informacji przekazanych podczas konferencji wynikało, że na razie zainteresowanie jest skromne, a nawet zminimalizowane formalności – trudne do spełnienia. Do 20 stycznia do resortu wpłynęło 46 wniosków (głównie z Białorusi i Ukrainy). 34 z nich dotyczy lekarzy, a 12 stomatologów. Pięć postępowań zostało zakończonych, a pozostałe wnioski są w trakcie analizy lub uzupełnienia – informowało ministerstwo. Minister zaś ujawnił, że owo uzupełnianie dotyczy blisko połowy wniosków, które zostały po prostu odesłane. Niewykluczone zresztą, że przynajmniej część lekarzy, którzy otrzymali od ministra zgody, będzie musiała swoje dokumenty uzupełniać na etapie weryfikacji przez okręgowe rady lekarskie.

Agencje zatrudnienia, operujące za naszą wschodnią granicą szacują, że tylko z Ukrainy do Polski mogłoby przyjechać ok. 2 tysięcy lekarzy i lekarzy dentystów oraz 3 tysiące pielęgniarek. Szacunków dla Białorusi, gdzie dodatkowym bodźcem do emigracji może być napięta sytuacja polityczna, nie ma. Nawet jeśli te szacunki rzeczywiście by się potwierdziły, nadzieje że „import” lekarzy i pielęgniarek ze wschodu rozwiąże problemy kadrowe, są po prostu nieuzasadnione. Wyrwy pokoleniowe w obu zawodach są wielokrotnie większe, zaś pandemia – i konkretne decyzje, podejmowane przez rząd, przez Ministerstwo Zdrowia, wzmacniają niechęć polskich medyków do kontynuowania pracy w publicznym systemie ochrony zdrowia.

 

Pierwszych pięciu lekarzy ze zgodą na wykonywanie zawodu w Polsce 

Lekarzami, którzy w styczniu uzyskali zgodę na wykonywanie zawodu  w Polsce w tzw. systemie uproszczonym, są: Victar Anikevich – tytuł specjalisty w dziedzinie anestezjologii i intensywnej uzyskał na Białorusi, Aleh Tafeliuk – tytuł specjalisty w dziedzinie chorób wewnętrznych uzyskał na Białorusi, Hleb Lukhanin – tytuł specjalisty w dziedzinie chirurgii ogólnej uzyskał na Białorusi, Dmytry Veryha – tytuł specjalisty w dziedzinie urologii uzyskał na Ukrainie, Olena Guz – tytuł specjalisty w dziedzinie pediatrii uzyskała na Ukrainie. – Dziękuję za zaufanie – mówił Victar Anikevich, który zabrał głos w czasie konferencji prasowej. Cała wypowiedź była niezbyt długa i niezbyt zrozumiała, co częściowo można tłumaczyć stresem emocjami, jakie bez wątpienia musiały towarzyszyć lekarzowi. Jednak komentujący to polscy lekarze zwracali uwagę, że praca lekarza codziennie obfituje w stresujące sytuacje a komunikacja między lekarzem i pacjentem – czy też między lekarzem a innymi lekarzami czy członkami zespołu medycznego to kwestia, bez żadnej przesady, życia i śmierci.

Samorządy lekarski i pielęgniarek i położnych bezskutecznie apelowały do ministra zdrowia i prezydenta Andrzeja Dudy o zablokowanie „ustawy o kadrach medycznych”, która umożliwia zatrudnianie medyków spoza krajów UE w uproszczony sposób. Podstawowa obawa, formułowana przez samorząd lekarski dotyczy kompetencji i kwalifikacji osób, które ukończyły studia medyczne i zdobyły specjalizację poza Unią Europejską.

Małgorzata Solecka 

Możliwość komentowania została wyłączona.