Lex Hoc, czyli projekt umożliwiający pracodawcom weryfikację statusu covidowego pracowników i wysyłanie osób niezaszczepionych i niemających statusu ozdrowieńca na testy, miał być - tak przynajmniej w połowie stycznia mówił minister zdrowia Adam Niedzielski - kluczowym narzędziem w walce z piątą falą. Nie będzie, bo w ostatnich dniach stycznia wylądował w sejmowym koszu.

Projekt zgłoszony przez posła Czesława Hoca miał być uchwalony na posiedzeniu 26-27 stycznia 2022 roku. Taką obietnicę uzyskał kilka dni wcześniej od prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i premiera Mateusza Morawieckiego szef resortu zdrowia. Media spekulowały, że jeśli politycy i tym razem - jak już wcześniej się zdarzało - zawiodą ministra, Niedzielski poda się do dymisji. On sam zaprzeczał, jednak tajemnicą poliszynela było, że Niedzielski czuje się w rządzie w walce z pandemią coraz bardziej osamotniony.

Jeszcze na początku ostatniego tygodnia stycznia wydawało się, że liderzy PiS chcą zawalczyć o lex Hoc, organizując spotkanie w Kancelarii Premiera z przedstawicielami opozycyjnych klubów i kół na dzień przed posiedzeniem Sejmu. Jednak na spotkaniu zapowiedziano, że w Sejmie pojawi się całkiem nowy projekt, skupiający się na testowaniu (zamiast na szczepieniach). Początkowo, przez kilkanaście godzin, trwało zamieszanie - czy obydwa projekty będą procedowane łącznie, ale ostatecznie okazało się, że napisany nie wiadomo gdzie (wiadomo, że nie w Ministerstwie Zdrowia) projekt nie jest uzupełnieniem, tylko alternatywą dla lex Hoc.

Projekt składa się z trzech części merytorycznych. Pierwsza, która budzi najwięcej kontrowersji, dotyczy dochodzenia na drodze administracyjno-cywilnej (a tak naprawdę nie wiadomo jakiej) „świadczeń odszkodowawczych” od osób zakażonych w zakładzie pracy od osób, które nie skorzystały ze swojego prawa do bezpłatnego testowania lub od pracodawcy, jeśli ten nie wymagał okazywania negatywnych wyników testów. Z kolei pracodawca mógłby dochodzić odszkodowania, jeśli testów wymagał, od pracowników, którzy się nie testowali. Testować się będą musieli wszyscy, również zaszczepieni (co, jak podkreślają eksperci, rozłoży do końca program szczepień) i ozdrowieńcy (choć Ministerstwo Zdrowia dosłownie chwilę wcześniej zapowiadało stworzenie polskiego certyfikatu dla ozdrowieńców, którzy byli diagnozowani testami antygenowymi, bo nie mogą się oni wylegitymować certyfikatami unijnymi).

Drugi segment to egzekwowanie obostrzeń - ustawa ma „wykreować służby” i zmobilizować je do „wzmożonego wysiłku” w zakresie kontroli limitów, sprawdzania certyfikatów, zasłaniania nosa i ust. Wprowadza też znacząco wyższe kary, jakie mają być nakładane - już z pominięciem etapu pouczenia - na osoby ignorujące zasady bezpieczeństwa sanitarnego.

Trzeci segment to regulacje dotyczące POZ. Projekt zakłada, że wszyscy zakażeni pacjenci mają być badani fizykalnie przez lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej (nie tylko osoby 60+, choć bez limitu czasowego 48 godzin), i wprowadza zmianę w ustawie o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, polegającą na tym, że świadczenie zdrowotne ma być udzielane za pomocą narzędzi komunikacji (teleporada) wyłącznie na wyraźne żądanie pacjenta. Gdy takiego nie ma, lekarz ma obowiązek przyjąć pacjenta w gabinecie.

Projekt będzie procedowany w dniach 31 stycznia (Komisja Zdrowia) i 1 lutego (Sejm). Na kilkadziesiąt godzin przed rozpoczęciem prac można zaryzykować tezę, że nie będzie dla niego większości, bo cała opozycja (łącznie ze wspierającymi rząd posłami Pawła Kukiza) jest przeciw, zaś w klubie Zjednoczonej Prawicy nie ma jednomyślności. Pewności co do losów projektu nie ma, pewne jest natomiast to, że niezależnie od tego, czy zostanie uchwalony, czy nie, nie będzie mieć najmniejszego znaczenia dla sytuacji pandemicznej w najbliższym miesiącu, zaś perspektywy przed Polską są po prostu fatalne.

Małgorzata Solecka 

 

 

Możliwość komentowania została wyłączona.