Ponad 99 proc. lekarzy wystawia e-zwolnienia – chwali się Zakład Ubezpieczeń Społecznych. I w ramach dyscyplinowania pozostałego ułamka procenta przeprowadza akcję wysyłania pism z powiadomieniem o wszczęciu postępowania, które może się zakończyć cofnięciem uprawnień do wystawiania zaświadczeń o niezdolności do pracy.

Do połowy stycznia zawiadomienia z ZUS, według informacji przekazywanych przez OZZL, otrzymało około 140 lekarzy. Dostali je zarówno ci, którzy w ogóle nie wystawiają zwolnień w formie elektronicznej, jak i ci którym incydentalnie zdarza się wystawić zwolnienie drukowane (na przykład z powodu braku dostępu do systemu ZUS lub po prostu, z braku dostępu do sieci) i nie wprowadzić go w ustawowym terminie do systemu. Czyli – nie zelektronizować.

Posunięcie ZUS może dziwić, bo skala drukowanych zwolnień jest praktycznie żadna. Ale, jak wynika z nieoficjalnych rozmów z urzędnikami oddziałów ZUS, przepisy są skonstruowane tak, że muszą oni niejako z automatu wszcząć procedurę wyjaśniającą wobec lekarza. I byłoby to – być może – zrozumiałe, gdyby nie ultymatywny, agresywny wręcz ton, w jakim pismo jest utrzymane. ZUS bowiem nie zwraca się do lekarza o wyjaśnienie sytuacji, ale informuje, że wobec niego toczy się postępowanie, którego zwieńczeniem może być cofnięcie uprawnień do wystawiania zwolnień lekarskich. Pod koniec pisma lekarz dowiaduje się, że ma trzy (!) dni na złożenie „ewentualnych wyjaśnień”. Czyli – urzędników de facto nie interesują przyczyny, dla których lekarz wystawia (lub częściej – wystawił) drukowane zwolnienie.

Jest to tym bardziej zaskakujące, że na kilka dni przed przejściem na obligatoryjne e-zwolnienia minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska zapewniała, że lekarzy, którzy będą wystawiać zwolnienia w formie drukowanej, nie będą spotykać żadne sankcje – choć jednocześnie podkreślała, że ZUS będzie nawiązywać z lekarzem kontakt, ustalać przyczyny, dla których zwolnienia nie są elektroniczne i „pomagać rozwiązywać problemy”.

W tej chwili widać, że ZUS wręcz problemy stwarza. Organizacje lekarskie nie zamierzają przyglądać się bezczynnie sytuacji kolegów, którym grozi utrata „przywileju” wystawiania zwolnień lekarskich.

– Zwróciliśmy się z prośbą o interwencję do Ministerstwa Zdrowia. Mamy nadzieję, że po złożeniu przez lekarzy wyjaśnień sprawa tych zawiadomień zostanie zamknięta, a ewentualne kolejne pisma z ZUS będą utrzymane już w innym tonie – podkreślał kilka dni po nagłośnieniu sprawy dr Jacek Krajewski, prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie.

A Zarząd Krajowy OZZL w wydanym pod koniec stycznia oświadczeniu przypomniał, że „wystawianie druków ZUS ZLA ma na celu, zgodnie z ustawą, uzyskania świadczenia pieniężnego przez chorego – ubezpieczonego w ZUS i nie jest jednoznaczne z orzekaniem o stanie zdrowia pacjenta. Zatem wystawianie tych druków nie należy do obowiązków zawodowych lekarzy ale jest pewną przysługą wyświadczaną przez lekarzy dla ZUS”. Związek przypomina – zresztą po raz kolejny – że lekarze, wystawiając druki dla ZUS, wykonują pracę bez wynagrodzenia. – Zatem zupełnie niezrozumiałe i bez sensu są groźby pozbawienia lekarzy uprawnień do wystawiania zaświadczeń ZUS ZLA kierowane przez urzędników ZUS wobec lekarzy, którzy z różnych powodów nie wypisywali zwolnień ZUS w formie elektronicznej ale w formie papierowej.

Pozbawiając lekarzy uprawnień do wystawiania zaświadczeń ZUS ZLA urzędnicy ZUS uderzają w interes instytucji, którą reprezentują i w swoich klientów – ubezpieczonych, a nie w lekarzy! – podkreśla ZK OZZL. I ostrzega, że jeśli praktyka urzędników się nie zmieni, lekarze „sami i masowo” zrezygnują z tego „przywileju”.

Małgorzata Solecka 

Możliwość komentowania została wyłączona.