W 2017 r. świętowaliśmy złoty jubileusz Gdańskiego Telefonu i, tym samym, Polskiego Ruchu Pomocy Telefonicznej. Działalność Gdańskiego Telefonu Zaufania została oparta na zasadach Międzynarodowej Federacji Pomocy Telefonicznej brytyjskich „Samarytan” oraz na wolontariacie ludzi dobrej woli. Dziś, po 50 latach naszej działalności, sieć placówek Telefonów Zaufania pokrywa cały kraj.
Czuwa przy nich ponad 500 dyżurnych – członków Polskiego Towarzystwa Pomocy Telefonicznej, oraz znacząca liczba osób niezrzeszonych. Od ponad 20 lat Towarzystwo wydaje własne czasopismo „Telefon Zaufania – Nasza Gazeta”, a z okazji Jubileuszu przygotowało książkę będącą kompendium wiedzy o Telefonie Zaufania, pod tytułem Telefon Zaufania – słucham (red. Grażyna Świątecka i Ewa Czuchnowska, wyd. Via Medica 2017).
Idea telefonu zaufania zrodziła się na Wyspach Brytyjskich. Przywiózł ją do Polski prof. Tadeusz Kielanowski. Samobójstwo dwunastoletniej dziewczynki wstrząsnęło anglikańskim duchownym z Londynu, Chadem Varahem. By zapobiec takim ludzkim tragediom, zorganizował on w tym mieście w 1953 r. bezinteresowną pomoc telefoniczną, czynną całą dobę, dla ludzi w ostrym kryzysie psychicznym, z myślami samobójczymi. W ten sposób powstał pierwszy na świecie Telefon Zaufania, zapoczątkowany przez ruch o nazwie „Samarytanie” – międzynarodowy ruch pomocy telefonicznej. To właśnie oni odkryli, że skuteczność ich pomocy zależy nie tyle od kompetencji zawodowych, ile od umiejętności nawiązania kontaktu w klimacie przyjaźni, co określano mianem befriending (zaprzyjaźnianie) – cierpliwego, uważnego i refleksyjnego słuchania. Idea Chada Varaha uzyskała powszechną akceptację, najpierw w Anglii, a wkrótce na całym świecie. Podobnie, jak kiedyś idea Czerwonego Krzyża, dotarła ona na wszystkie kontynenty, pokonała bariery różnych systemów politycznych i różnych religii.
To wydarzenie o wielkim znaczeniu społecznym wskazało na nowe metody zapobiegania patologii społecznej i jej zwalczania, wyznaczało nowe kierunki działania i formy pomocy. Metody kontaktu z człowiekiem w ostrym kryzysie psychicznym, przyjęte w Telefonie Zaufania, zostały zaakceptowane w psychiatrii i psychologii, a także dość szybko w protestanckiej teologii pastoralnej. Profesjonaliści reprezentujący te dziedziny wiedzy wzbogacili je o nowy sposób kontaktu z pacjentem, z człowiekiem szukającym pomocy – o dialog, partnerski kontakt w atmosferze przyjaźni, szacunku i poszanowania wolności drugiej osoby. Pomoc człowiekowi będącemu w kryzysie psychicznym, wywołanym różnorodnymi przyczynami, jest więc zasadniczym celem działalności Telefonu Zaufania i wiodącym motywem podejmowania pracy przez osoby o nastawieniu prospołecznym. Niektórzy psycholodzy posługę w Telefonie Zaufania określają mianem psychoterapii podtrzymującej, inni nazywają ją „poradnictwem telefonicznym”. Tymczasem sami pracownicy tego typu placówek, w tym także i psycholodzy, albo odcinają się od tego ostatniego określenia, albo dopuszczają zaledwie poradę w szczególnych okolicznościach, i to tylko na wyraźne życzenie rozmówcy. Dyżurny Telefonu Zaufania – to wielki słuchający, to świadek, wobec którego człowiek będący w trudnej sytuacji życiowej, w impasie psychicznym, pragnie „rozliczyć się” z własnego życia, szuka pomocy, zrozumienia; szuka przede wszystkim osoby życzliwej, zaufanej, mądrej, ponieważ takiej nie dostrzega w swoim najbliższym otoczeniu. Jest mu potrzebny do rozmowy, do zwierzenia się czy wręcz wykrzyczenia swoich życiowych problemów, emocji, niedoli.
Zdarza się, że oczekiwania rozmówcy są inne niż te, które oferuje mu słuchający w Telefonie Zaufania. Ten pierwszy oczekuje niekiedy podania sposobu, w jaki należałoby rozwiązać jego problem, jego trudności. Czeka na poradę jak na receptę, która ma załatwić wiele, jeśli nie wszystko. Tymczasem porady w dosłownym znaczeniu tu nie ma. Jest natomiast uważne, życzliwe i przyjazne słuchanie. Jest zachęta do przetrwania kryzysowej sytuacji, jest „zdjęcie powiększających szkieł” z problemu – jak to wyraziła nieżyjąca już Katarzyna Wardynszkiewicz z Gdańskiego Telefonu Zaufania. Dyżurny TZ zachęca także rozmówcę do podzielenia się z nim pozytywnymi przeżyciami, także osiągnięciami ze swojego życia, by dowartościować w ten sposób człowieka, który traci wiarę w siebie, w sens swego istnienia. Pomaga mu odrzucić negatywny obraz samego siebie. Wzbudza w nim nadzieję na przetrwanie kryzysu, podpowiada, jak przezwyciężyć lęk, negatywizm do otoczenia i siebie samego, jak dostrzegać dobre strony osób z najbliższego otoczenia. Dyżurujący pomaga odkryć właściwe źródło pesymistycznego widzenia otaczającego świata, wydobywa rozmówcę z mroku egzystencji i przygnębienia, wprowadza go w świat nadziei, jaśniejących barw i optymizmu. Jest też coś więcej w takiej rozmowie – przekazanie przez dyżurującego własnego doświadczenia życiowego, nabytego niekiedy w dość podobnej sytuacji. To ostatnie okazuje się najcenniejsze dla szukającego pomocy w Telefonie Zaufania i najskuteczniej „otwiera” rozmówcę. Jeśli trzeba, uzyskuje on też niezbędne informacje, pomocne w rozwiązaniu konkretnego problemu życiowego.
Dyżurujący wskazuje rozmówcy, i to jest jedyna forma porady, sposoby wyciszenia jego wnętrza (wypoczynek, muzyka itp.). Najczęściej na tej drodze nasz rozmówca uzyskuje w Telefonie Zaufania rozładowanie napięcia emocjonalnego, uspokojenie, wzmocnienie nadziei. Na tym niejednokrotnie kończy się rozmowa. Rozmówca przerywa ją sam, właśnie w tym miejscu. Nierzadko jednak dialog trwa dalej w klimacie przyjaznej rozmowy. Osoba telefonująca i dyżurny razem próbują znaleźć najlepsze rozwiązanie i drogę wyjścia z impasu. Wobec słuchającego świadka rozmówca podejmuje decyzję. Jest to jego własna, samodzielna decyzja, głośno przemyślana ze słuchającym. Ten ostatni swoją „poradę” wyraża co najwyżej w aprobacie – „ja tak bym postąpił na pani (pana) miejscu”. Na życzenie dzwoniącego w rozmowie nierzadko poruszane są motywy religijne, próby rozwiązywania problemów w świetle wiary.
Trzeba koniecznie dodać, że rozmowa w TZ dla ludzi wierzących ma w sobie coś z powagi konfesjonału. Zarówno rozmówca, jak i słuchający, są wówczas tego świadomi. Zdarza się też, że dzwoniący szuka rozwiązania swego problemu, odwołując się do wartości obcych dyżurnemu, czy wręcz godzących w inne osoby, a nawet do rozwiązań nieetycznych z punktu widzenia podstawowych, zgodnych z naturalnymi normami moralności. Wówczas słuchający w Telefonie Zaufania nie udziela swojej aprobaty, ale też nie gorszy się rozmówcą, zachęca natomiast do ponownego przemyślenia problemu. Dyżurny nie narzuca rozmówcy swoich przekonań religijnych, filozoficznych czy politycznych. Rozmowa w Telefonie Zaufania ma też inne specyficzne właściwości. Jest najczęściej jednorazowa. Rozmowy wielokrotne z tą samą osobą dyżurującą są rzadsze. Czas jej trwania jest zasadniczo nieograniczony, inaczej niż to się dzieje w jakiejkolwiek poradni lekarskiej czy psychologicznej. Rozmowy trwają tu niekiedy 2–3 godziny. Skraca się je z rozmówcami bardzo często telefonującymi (niemal na każdy dyżur), z osobami będącymi w upojeniu alkoholowym, a także z agresywnymi lub chorymi psychicznie.
Kolejną charakterystyczną cechą pomocy telefonicznej jest jej łatwa dostępność, także w porze nocnej, chociaż nie we wszystkich polskich placówkach ten postulat jest spełniany. Nawet w rodzinie i wśród przyjaciół zdarza się, że najbliżsi nie mają dla siebie czasu i w ostrej sytuacji psychicznej trzeba szukać pomocy gdzie indziej. W Telefonie Zaufania osoba dyżurująca jest gotowa do podjęcia rozmowy i ma na to czas. Rozmówca ma świadomość tego, że nie jest natrętem, nikomu nie przeszkadza, chociaż zdarza się, że się upewnia, czy rzeczywiście tak jest. Cenna dla wielu rozmówców jest możliwość zachowania anonimowości, pozostania niejako w ukryciu, bez zmiany otoczenia. Tego warunku, jak wiemy, nie spełnia żadna poradnia. W gabinecie lekarza czy psychologa trzeba się ujawnić i przedstawić. Już sam wystrój takiego pomieszczenia w naszej, polskiej rzeczywistości jest, jak na razie, naznaczony urzędowością, nie sprzyja relaksowi, sprawia, że rozmówca może się tu poczuć obco. W niektórych placówkach pomocy telefonicznej – na życzenie rozmówców – odbywają się spotkania „twarzą w twarz”. Zdarza się to już po „oswojeniu” rozmówcy z dyżurującym przez telefon w rozmowie poprzedzającej to spotkanie. Rozmowy te, jeśli do nich dochodzi, też mają styl odmienny od poradnianego, odbywają się przy kawie czy herbacie, w atmosferze zaprzyjaźnienia i życzliwości.
W Telefonie Zaufania rozmówca może przedstawić każdy problem, niezależnie od charakteru konkretnej placówki, do której dzwoni. Doszło wprawdzie do pewnej specjalizacji także w polskim ruchu pomocy telefonicznej: są telefony zaufania dla młodzieży, dla osób z problemem alkoholowym, takie, w których pracują przede wszystkim lekarze psychiatrzy, ale osoby pełniące w nich dyżur podejmują wszystkie tematy rozmów, związane z różnorodnymi problemami życiowymi, niezależnie od charakteru placówki. Do każdego Telefonu Zaufania dzwonią osoby uwikłane w różne życiowe biedy, w rozmaitych potrzebach. Odsetek osób z jawnymi myślami samobójczymi jest stosunkowo nieduży, ale trzeba pamiętać, że rozmówcy często ich nie ujawniają. W Anglii przekonano się, że liczba samobójstw zmniejsza się proporcjonalnie do wzrostu liczby placówek „Samarytan”.
W naszym kraju nie opracowano takiej statystyki, natomiast dyżurni Telefonów Zaufania nierzadko słyszą słowa podziękowania za „wyprostowanie im życia”, czy nawet za udaremnienie próby samobójczej. Za nami 50 lat służby społeczeństwu polskiemu. W ciągu tych lata niezliczona liczba osób szukała pomocy w placówkach Telefonu Zaufania. Powierzali nam swoje troski, trudne problemy, najintymniejsze sprawy. Pytali nas o sens istnienia, zwracali się do nas, gdy zawodziła rodzina, przyjaciele. Odwoływali się do nas niemal jak do ostatniej instancji. Dla wielu staliśmy się jakby „konfesjonałem pośrodku miasta” ukazującym, ale nienarzucającym, lepsze rozwiązania i postawy moralne. Budziliśmy nadzieję i wiarę w osobach stojących na krawę- dzi życia. Staraliśmy się ująć ciężaru samotności, zwłaszcza ludziom starszym. Słuchaliśmy cierpliwie, z empatią, oferując nasze zainteresowanie ich życiem, naszą przyjaźń. Jesteśmy stale potrzebni ludziom zagubionym w życiu. Mówią nam o tym nasi rozmówcy. Ta służba kształtuje też nas samych. Nie jesteśmy herosami ani mędrcami. Jak inni ludzie zmagamy się z życiem. Praca w Telefonie Zaufania „to nie zabawa, nie kaprys, nie coś, co ma nam poprawić samopoczucie i własny wizerunek. To odpowiedzialność za drugiego człowieka, wrażliwość serca na ludzkie nieszczęście, zagubienie” – jak napisała jedna z osób dyżurnych. „Jesteście świadkami i światłami nadziei… symbolem wrażliwości na ludzkie potrzeby i równocześnie odpowiedzialnością” – to słowa śp. abp. Tadeusza Gocłowskiego wypowiedziane do uczestników jednej z Ogólnopolskich Konferencji dyżurnych telefonów zaufania (2003 r.).
prof. Grażyna Świątecka prezes Polskiego Towarzystwa Pomocy Telefonicznej