Recepta a refundacja
Od czasu wprowadzenia, pod koniec lat 90. ubiegłego wieku, przepisów o ubezpieczeniu zdrowotnym, i związanych z tym umów na realizację uprawnień płynących z ubezpieczenia, środowisko lekarskie konsekwentnie postulowało zniesienie „umów receptowych”, a także odejście od określania przez lekarza poziomów refundacji, uprawnień do leku refundowanego i innych elementów o charakterze niemedycznym. Wynikało to ze słusznego stwierdzenia, iż prawo do refundacji jest prawem pacjenta i winno być ustalane w innym trybie niż podczas wystawiania recepty, która z kolei jest wyłącznie elementem procesu diagnostyczno-terapeutycznego i w relacji lekarz-pacjent nie powinna stanowić kolejnego dokumentu o charakterze administracyjnym.
Zmiany
W ubiegłym roku ustawodawca zdecydował się na częściowe (ale tylko częściowe) uwzględnienie tych postulatów, zmieniając ustawę refundacyjną w ten sposób, iż w celu umożliwienia lekarzowi wystawienia recepty refundowanej nie wymaga już ona zawierania na tą okoliczność umowy. Wprowadzona zmiana pod niektórymi względami oczywiście czyni sytuację lekarzy korzystniejszą niż w „okresie umów”. Ustawa ogranicza przypadki, w których możliwe jest zażądanie od lekarza zwrotu środków wypłaconych na refundację, znosi kary umowne, ogranicza dowolność NFZ w kształtowaniu warunków odpowiedzialności za wystawianie recept. Powstaje jednak pytanie, czy równocześnie nie stawia części lekarzy w dużo mniej korzystnej sytuacji.
Poza systemem
Mowa tu o tych osobach, które w prowadzonych przez siebie praktykach chciały pozostać całkowicie poza systemem refundacji. Decyzję taką podejmowało wielu lekarzy w obawie przed sankcjami za najmniejszy błąd, nim pierwsi odważni zaczęli wygrywać procesy i nim okazało się, że Fundusz ma obowiązek respektować zdrowy rozsądek w miejsce skrajnego formalizmu. W okresie umów na recepty takie pozostawanie poza systemem było możliwe. Umowa jest bowiem czynnością cywilnoprawną, do której nikt nikogo zmusić nie może. Do zawarcia umowy na recepty lekarz mógł czuć się więc zmuszony jedynie wówczas, gdy wymóg taki postawił mu pracodawca niemający umowy o udzielanie świadczeń finansowanych ze środków publicznych. W praktyce prywatnej nie mającej kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia lekarza miał zaś pełne prawo powiedzieć pacjentowi, że recept refundowanych nie wystawia, ponieważ nie ma i nie życzy sobie mieć umowy na wystawianie tych recept. Do zawarcia takiej umowy nikt zaś lekarza praktykującego prywatnie zobligować nie mógł.
Czy nadal dobrowolnie
W obecnym stanie prawnym umów na recepty refundowane już nie ma. Uprawnionym do wystawienia recepty refundowanej w myśl art. 2 pkt 14 ustawy refundacyjnej jest zaś każdy lekarz posiadający prawo wykonywania zawodu. Pytanie, jakie powstaje na tle takiej konstrukcji prawnej, sprowadza się więc do tego, czy w obecnym stanie prawnym lekarz nadal może pozostać poza systemem refundacji i odmówić wystawienia pacjentowi prywatnemu recepty refundowanej. Ponieważ zaś realizacja tego zadania wiąże się z koniecznością uzyskania numerów recept nadawanych przez dyrektora właściwego oddziału Funduszu, czy uzyskanie ich jest prawem, czy też już obowiązkiem lekarza. Argumentów prawnych na rzecz obu tych koncepcji jest wiele, a zdania prawników – jak na razie − podzielone. Podsumowanie Niewątpliwie zmiany w przepisach refundacyjnych nie doprowadziły póki co do realizacji postulatu odbiurokratyzowania procesu wystawiania recept. Dostrzegając zaś w zmieniających się przepisach nowe niebezpieczeństwo dla lekarzy chcących pozostać poza systemem, prosimy o zgłaszanie każdego przypadku, w którym ze strony pacjenta lub NFZ skierowano by wobec lekarza zarzut niezasadnej odmowy wystawienia recepty refundowanej.
Iwona Kaczorowska-Kossowska Radca prawny OIL w Gdańsku
Podstawa prawna: ustawa z dnia 12 maja 2011 r. o refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych (j.t. Dz.U.2016.1536 z późn. zm.)