O odstąpieniu od protestu można by myśleć tylko w sytuacji potwierdzenia na piśmie wszystkich naszych postulatów - deklaruje OZZL, który razem z Porozumieniem Rezydentów OZZL organizuje zapowiadany na 30 września 2023 roku protest lekarzy. Przedstawiciele samorządu lekarskiego sugerują, że choć protest jest słuszny a postulaty uzasadnione, sama data jest niefortunna, choćby dlatego, że następnego dnia ma się odbyć w stolicy manifestacja opozycji.
OZZL i Porozumienie Rezydentów OZZL chcą zademonstrować brak zgody na pogłębianie kryzysu w ochronie zdrowia i zwrócić uwagę polityków na problemy, z którymi mierzą się w swojej pracy. Postulaty to:
- jakość kształcenia - nie ma zgody na kształcenie bez warunków do prowadzenia kierunku lekarskiego,
- jakość pracy - wprowadzenie norm zatrudnienia dla lekarzy w przeliczeniu na pacjenta,
- jakość systemu - 8 proc. PKB przeznaczane na ochronę zdrowia.
Ogłoszenie protestu nastąpiło kilka dni po dymisji Adama Niedzielskiego ze stanowiska ministra zdrowia. Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Łukasz Jankowski w publicznych wypowiedziach podkreślał w sierpniu, że postulaty zgłaszane przez organizacje związkowe są słuszne, natomiast wątpliwości budzi data protestu. Z kilku powodów. Po pierwsze, 1 października - o czym wiadomo już dłuższego czasu - swoich zwolenników na wielki marsz zaprosił do Warszawy lider Koalicji Obywatelskiej Donald Tusk. Po drugie, dwa tygodnie później odbędą się wybory parlamentarne i jest więcej niż pewne, że partie polityczne będą chciały zdyskontować niezadowolenie lekarzy - zresztą Trzecia Droga już oficjalnie poparła protest 30 września.
Z drugiej strony samorząd podpisuje się pod zgłoszonymi postulatami, a jeden z nich, dotyczący kształcenia, jest wspólny z „siódemką NIL”, czyli listą siedmiu zadań, jakie samorząd przedstawił minister Katarzynie Sójce „do natychmiastowej realizacji”. Samorząd chce, by ministerstwo wycofało się ze wspierania mnożenia kierunków lekarskich w nieprzygotowanych do tego szkołach wyższych - ale przebieg spotkań kierownictwa resortu zarówno z przedstawicielami samorządu, jak i organizacji związkowych dobitnie pokazał, że żadnego zrozumienia w tym obszarze nie ma, a pod koniec sierpnia ogłoszono, że kolejna szkoła - tym razem w Bielsku-Białej - otrzymała zgodę na kształcenie lekarzy. - Ministerstwo nie podziela naszych obaw o degradację kształcenia przyszłych lekarzy - podkreślają związkowcy.
Organizatorzy wrześniowego protestu tłumaczą, że postulaty, jakie formułują, nie są adresowane do obecnego rządu, przeciwnie mają je usłyszeć ci, którzy będą tworzyć większość rządową po wyborach. - Termin jest niewygodny ze względu na dużą chęć upolitycznienia protestu przez niektórych polityków, którzy zapominają, że ochrona zdrowia jest apolityczna. Osobiście wolelibyśmy, żeby można było usiąść przy stole i rozwiązać palące problemy ochrony zdrowia. Niestety, nie udało się to, dlatego jesteśmy zmuszeni protestować - tłumaczy Porozumienie Rezydentów OZZL, podtrzymując wyznaczony termin manifestacji.
Na pewno nastrojów lekarskich nie złagodził też oficjalny przekaz po przyjęciu przez rząd projektu budżetu na 2024 rok. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział „ponad 190 mld zł” na zdrowie, czyli „6,2 proc. PKB”, problem w tym, że będzie to odsetek PKB z 2022 roku, liczony według metodologii zawartej w ustawie 7 proc. PKB na zdrowie. Realnie można się spodziewać, że wydatki na zdrowie będą oscylować wokół 5 proc. PKB.
Małgorzata Solecka