Ministerstwo Zdrowia zapowiada daleko idące zmiany w pakiecie onkologicznym. Wejdą one jednak w życie najprawdopodobniej dopiero jesienią. Tymczasem pakiet onkologiczny nie tylko nie zmniejsza, ale wręcz pogłębia różnice w dostępności pacjentów do świadczeń zdrowotnych.
To, że pakiet onkologiczny musi zostać poprawiony było jasne jeszcze zanim wszedł w życie. Jednak kierownictwo ministerstwa za czasów Bartosza Arłukowicza wykonywało w tej sprawie wyłącznie pozorowane ruchy, pierwsze realne decyzje były podejmowane za czasów ministra Mariana Zembali, ale również nie przełożyły się na konkretne rozwiązania.
Teraz ma być inaczej: Konstanty Radziwiłł doskonale zna treść zarzutów pod adresem pakietu onkologicznego, sformułowanych blisko rok temu przez Naczelną Radę Lekarską, które stały się podstawą do zaskarżenia przepisów dotyczących pakietu do Trybunału Konstytucyjnego. Przynajmniej część błędów, wytykanych przez samorząd lekarski twórcom pakietu, ma zostać naprawiona.
POZ już bez kontroli i limitów
Najpoważniejszą zmianą ma być zniesienie kontroli lekarzy rodzinnych (podstawowej opieki zdrowotnej) w zakresie zasadności wystawiania kart DiLO. Teraz, zgodnie z przepisami lekarze rodzinni mieli być rozliczani z tego, jaki procent pacjentów z kartą DiLO ostatecznie okaże się „onkologiczny”. Lekarz POZ, by utrzymać prawo do wydawania kart DiLO, musi „trafić” przynajmniej jednego na piętnastu pacjentów. Jeśli to mu się nie uda – NFZ może zawiesić prawo do ich wydawania i wysłać na przeszkolenie. Już na etapie prac nad pakietem sami lekarze alarmowali, że to rozwiązanie nie tylko że budzi wątpliwości konstytucyjne (prawodawca wkracza zbyt głęboko w wolność wykonywania zawodu lekarza), ale też będzie kontrskuteczne – lekarze nie będą chcieli wystawiać kart DiLO, co wydłuży drogę pacjentów do diagnostyki i leczenia. Argumentem za rozliczaniem i kontrolą lekarzy były obawy ministerstwa, że karta DiLO będzie nadużywana do diagnostyki innych niż onkologiczne chorób, co pociągnie za sobą niekontrolowany wzrost kosztów.
Efekt? Lekarze POZ, którzy mogą wydawać karty DiLO u chorych, u których jedynie podejrzewają chorobę nowotworową (takiego uprawnienia inni lekarze nie mają, specjaliści mogą kartę wystawić w momencie potwierdzenia diagnozy), przez cały 2015 rok wystawili ich ok. 75 tysięcy. Tymczasem w Polsce rocznie dwa razy więcej osób zapada na chorobę nowotworową. Przy dokonywaniu symulacji uważano, że w skrajnym przypadku lekarze POZ mogą wystawić nawet 500-600 tysięcy kart. Uzyskany wynik wskazuje przede wszystkim, że co najmniej połowa pacjentów onkologicznych przeszła proces diagnozy w trybie kolejkowym, lub – jak często działo się to przed wprowadzeniem pakietu – za badania musiała zapłacić.
Ostatecznym dowodem absurdu tego rozwiązania był fakt, że w ciągu całego roku ani jeden lekarz rodzinny nie „zasłużył” ma kontrolę, nie mówiąc o szkoleniu z „czujności onkologicznej”. – Dlatego chcemy znieść ten przepis – tłumaczył kilka tygodni temu wiceminister Piotr Warczyński.
Hospicja bez limitu. Leczenie bólu wręcz przeciwnie
Kolejna duża zmiana dotyczy opieki paliatywnej. Pakietem onkologicznym mają być objęte również hospicja, do tej pory z niego wykluczone. Według wstępnych pomysłów prezentowanych przez przedstawicieli ministerstwa, w systemie pojawi się nowa funkcja – koordynator leczenia pacjenta objętego opieką hospicyjną. Jego rolą ma być nie tylko zapewnienie choremu paliatywnie opieki hospicjum (kiepskie finansowanie hospicjów powoduje, że wielu pacjentów umiera, zanim zwolni się dla nich miejsce w hospicjum), możliwości leczenia bólu, ale też radioterapii i chemioterapii paliatywnej. Narodowy Fundusz Zdrowia będzie płacić bez limitów za kompleksową opiekę nad podopiecznym hospicjum. Nie ma jednak mowy o zniesieniu limitów w poradniach leczenia bólu, choć pacjenci nowotworowi mają mieć zapewnione leczenie bólu na każdym etapie walki z chorobą. To, jak wskazuje wielu ekspertów, może być kolejna pułapka i sprzeczność w pakiecie onkologicznym, może to również stać się podstawą do skargi konstytucyjnej (zakładając, że pat wokół Trybunału Konstytucyjnego zostanie przełamany i sędziowie wznowią prace).
A co z tymi, którzy poza pakietem?
Zarówno lekarze, jak i przede wszystkim pacjenci oczekują jednak jeszcze dalej idących zmian. Przede wszystkim tego, by szybka ścieżka diagnostyki i leczenia była dostępna dla wszystkich pacjentów onkologicznych, nie tylko tych kwalifikujących się do pakietu. Opublikowany w styczniu OnkoBarometr, raport Fundacji Watch Health Care, dowodzi, że pakiet onkologiczny co prawda skrócił czas oczekiwania na część świadczeń dla pacjentów z kartami DiLO, ale zostało to osiągnięte kosztem innych pacjentów, którzy na kartę się „nie załapali”.
Jak wyglądały kolejki do świadczeń onkologicznych w styczniu 2016? Średni czas oczekiwania na świadczenie onkologiczne (jedno z kilku, jakie musi otrzymać pacjent w procesie diagnostyki i leczenia) dla pacjentów z „zieloną kartą” wynosił 2,4 tygodnia. Pacjenci bez kart DiLO musieli oczekiwać dwukrotnie dłużej – 5 tygodni. – Pacjentów bez karty DiLO wciąż dzieli czasowa przepaść w dostępie do rozpoczęcia leczenia onkologicznego w porównaniu do pacjentów, którzy kartę DiLO posiadają i zdaniem Fundacji WHC jest to wyraźny przykład niesprawiedliwości w systemie ochrony zdrowia. Jaskrawym przykładem takiego stanu rzeczy jest leczenie raka stercza, gdzie średni czas oczekiwania na rozpoczęcie leczenia dla chorego bez karty DiLO jest ponad trzykrotnie dłuższy i wynosi ponad 29 tygodni – czytamy w raporcie przygotowanym przez Fundację WHC.
To również nie jest niespodzianka: wielu ekspertów zwracało uwagę, że bez zwiększenia finansowania nie ma mowy o faktycznym skróceniu kolejek do diagnostyki i leczenia onkologicznego. Pakiet onkologiczny w tej formie, w jakiej został wprowadzony, mógł wyłącznie doprowadzić do multiplikacji kolejek i przesunięcia pacjentów posiadających karty przed tych, którzy ich nie mają – bez względu na stan zdrowia i potrzeby zdrowotne tych ostatnich. Lekarze zwracali zresztą uwagę, na etapie prac nad pakietem, że same pieniądze, nawet gdyby były, nie wystarczą: potrzeba przede wszystkim większej liczby specjalistów, których zwyczajnie w Polsce brakuje, i żadne pieniądze problemu w ciągu kilku miesięcy (lat?) nie rozwiążą.
Podstawowy wniosek, który płynie z raportu Fundacji WHC nie napawa optymizmem: w ciągu roku nie nastąpiło skrócenie średniego czasu oczekiwania na świadczenia onkologiczne. W styczniu 2015 r. średni czas oczekiwania na świadczenia onkologiczne wynosił 4 tygodnie, w maju 2015 r. wzrósł do 5,1 tygodnia, we wrześniu czas oczekiwania nieznacznie spadł do 4,4 tygodnia, by w styczniu 2016 r. ponownie wzrosnąć do poziomu 5 tygodni. – Średni czas oczekiwania na „gwarantowane” onkologiczne świadczenia zdrowotne w Polsce od samego początku publikacji raportu utrzymuje się na tym samym wysokim poziomie – czytamy w raporcie.
Autorzy raportu zwracają też uwagę, że sytuację pacjentów onkologicznych (dostępność do diagnostyki I leczenia) różnicuje nie tylko to, czy mają kartę DiLO, czy nie, ale też rodzaj nowotworu (do niektórych specjalistów czas oczekiwania jest kilka razy dłuższy) a także – miejsce zamieszkania (miejscowość oraz region).
Co z tymi pieniędzmi?
Szpitale dopiero podsumowują bilanse za 2015 rok, ale już z pierwszych doniesień wiadomo, że ośrodki onkologiczne zakończą ten rok na minusie. Taką informację przekazało na początku lutego np. Opolskie Centrum Onkologii, które po raz pierwszy od 11 lat osiągnęło ujemny wynik finansowy. Zniesienie limitów było związane z obniżeniem (czasami bardzo radykalnym) wycen. Szpitale co prawda wykonują więcej świadczeń, ale mniej zarabiają, do tego nakładają się jeszcze problemy z rozliczeniem części świadczeń (kłopoty ze sprawozdawczością pakietową). Częścią naprawy pakietu onkologicznego powinno być więc również ponowne przeszacowanie procedur, bez tego można się spodziewać problemów z coraz gorszymi wynikami finansowymi szpitali realizujących pakiet onkologiczny.
Dla OIL w Gdańsku pisze Małgorzata Solecka, dziennikarka i publicystka. Pracowała m.in. w “Rzeczpospolitej” i tygodniku “Newsweek Polska”. Problematyką ochrony zdrowia zajmuje się od 1998 roku. Obecnie współpracuje m.in. z miesięcznikiem “Służba Zdrowia” i portalem “Medycyna Praktyczna”.