Nowe kierunki lekarskie, uruchomione rok temu bez pozytywnej opinii Polskiej Komisji Akredytacyjnej, nie będą uwzględnione w limicie miejsc, jaki Ministerstwo Zdrowia przewiduje na rok akademicki 2024/2025. Co więcej, po wakacjach mają ruszyć prace nad zmianą standardów kształcenia na kierunkach medycznych, a Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przygotowuje cofnięcie trzech nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym, które stopniowo liberalizowały kryteria konieczne do prowadzenia kształcenia przyszłych lekarzy.

To nie prima aprilis, tylko potężny zwrot, a być może przyspieszenie z korektą kursu, w podejściu rządu do problemu jakości kształcenia na kierunkach lekarskich. Przełomowe zapowiedzi padły pod koniec maja, podczas posiedzenia sejmowej Podkomisji ds. nauki i szkolnictwa wyższego, a deklaracje składane przez urzędników w randze dyrektorskiej potwierdzili - w rozmowach z przedstawicielami samorządu lekarskiego - minister nauki Dariusz Wieczorek i wiceminister zdrowia Marek Kos.

Kluczowa wydaje się zapowiedź uniemożliwienia neo-kierunkom przeprowadzenia naboru na najbliższy rok akademicki. Jeśli potwierdzą się informacje, zgodnie z którymi część studentów pierwszego roku z tych uczelni zabiega w uczelniach zrzeszonych w KRAUM o możliwość przeniesienia (nawet jeśli miałoby to oznaczać konieczność powtarzania roku czy zdania części egzaminu), szkoły, które otwarły kierunki lekarskie na podstawie zgód udzielonych przez byłego ministra nauki Przemysława Czarnka, mogą mieć olbrzymie problemy z utrzymaniem działalności w tym obszarze. Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Łukasz Jankowski mówi wprost, że ta decyzja może prowadzić do wygaszenia przynajmniej części kierunków bez podejmowania politycznie trudniejszej decyzji o ich zamknięciu.

Polska Komisja Akredytacyjna prowadzi w tej chwili kontrole kierunków lekarskich. Kluczowy etap samej kontroli zakończyć się ma do 13 czerwca 2024 roku, jednak na sformułowanie raportu i wniosków potrzeba jeszcze kilku tygodni, więc realnie decyzje PKA mogą być znane na przełomie lipca i sierpnia, być może nawet później. Stąd wniosek ministra nauki do minister zdrowia o pominięcie nowych kierunków w decyzji o limitach (tę poznamy w najbliższym czasie, by pozostałe uczelnie mogły przeprowadzić nabór). Prof. Janusz Uriasz tłumaczył podczas posiedzenia podkomisji - i było to pierwsze wystąpienie w tej sprawie, mimo że tematem kształcenia przyszłych lekarzy dwukrotnie w ostatnich miesiącach zajmowała się Podkomisja ds. organizacji ochrony zdrowia (podkomisja Komisji Zdrowia). Jak mówił, lista zarzutów formułowanych podczas kontroli przeprowadzonych przed wydaniem przez ministra nauki zgody była naprawdę długa i nie były to zarzuty błahe, a duża część z nich znajduje potwierdzenie w trakcie obecnego audytu. Przewodniczący PKA ujawnił m.in., że w niektórych uczelniach nauczyciele akademiccy występujący w deklaracjach dołączonych do wniosków, w ogóle nie prowadzą zajęć ze studentami. W jego ocenie to właśnie kwestie kadrowe stanowią dla nowych szkół największe wyzwanie.

Prof. Marcin Gruchała, rektor GUM-ed i przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych podkreślił, że trudno było się spodziewać innego scenariusza, skoro już od lat uczelnie akademickie alarmują decydentów o pogłębiających się problemach z zapewnieniem kadry dydaktycznej, co wiąże się przede wszystkim z mało konkurencyjnymi warunkami pracy (wynagrodzenia), jakie uczelnie mogą zaproponować lekarzom wobec tych, jakie oferują podmioty lecznicze. Trawestując - dużo bardziej opłaca się leczyć, niż uczyć.

Małgorzata Solecka