– Wyczerpaliśmy możliwości dialogu z rządem. 2 października rozpoczniemy protest głodowy – zapowiadają młodzi lekarze z Porozumienia Rezydentów. Protest na początek października już podczas pierwszego czytania obywatelskiego projektu ustawy o warunkach zatrudnienia w ochronie zdrowia zapowiedziało też Porozumienie Zawodów Medycznych. Pracownicy ochrony zdrowia zaczną jednak swój protest w wyjątkowo niesprzyjającym czasie.
Można powiedzieć, że nad służbą zdrowia rzeczywiście zawisła klątwa „nieodpowiedniego czasu”. W lipcu pierwsze czytanie obywatelskiego projektu odbyło się w cieniu największego od kilkunastu miesięcy politycznego kryzysu związanego z uchwalonymi przez Prawo i Sprawiedliwość przepisami dotyczącymi sądów. Zarówno wystąpienie lidera PZM jak i krótka debata nie przykuły uwagi mediów. Nie przykuła jej też pikieta pod Sejmem, pod którym dziennikarze śledzili przede wszystkim protesty przeciwników podporządkowania sądów ministrowi sprawiedliwości.
Początek października też nie będzie sprzyjający. 29 września na ekrany kin wejdzie „Botoks” Patryka Vegi, który do tej pory zajmował się przede wszystkim demaskowaniem pracy policji i służb specjalnych. Zwłaszcza film (i serial) „Służby specjalne” każe brać poważnie zapowiedzi zarówno reżysera, jak i jego współpracowników, że „Botoks” będzie ciosem wymierzonym w polską służbę zdrowia. Można się domyślać po obejrzeniu dwóch zwiastunów, które już trafiły do sieci, że Patryk Vega nie skupia się na opisywaniu mechanizmów i błędów systemu, tworzonego w ministerstwach. Chciwość, lekceważenie pacjentów, zamiatanie błędów lekarskich pod dywan… Grzechów głównych, które Vega wyliczy zatrudnionym w służbie zdrowia, będzie pewnie więcej niż siedem.
– Nie zdziwiłbym się, gdyby po premierze minister Zbigniew Ziobro wysłał zaproszenie do twórców filmu, żeby wystąpili w charakterze oskarżycieli posiłkowych – skomentował lekarz, z którym udało mi się porozmawiać na temat zwiastunów „Botoksu”. Czego w nich zresztą nie ma? Szokuje porada doświadczonego lekarza, co się pisze w dokumentacji, gdy jest „zj.bany poród, albo gdy komuś się zemrze”. – Każdy lekarzyk ma swój cmentarzyk – mówi młoda lekarka.
Dialogi z filmów Vegi może nie są tak kultowe jak te z „Psów”, ale swoją siłę rażenia mają – i środowisko medyczne nie powinno tego lekceważyć. Jednak siła „Botoksu” nie będzie tkwić w dialogach, ale w legendzie o autentyczności scen, z jakich zbudowany jest film. Patryk Vega zarzeka się, że żadna nie została wymyślona. Pytanie, czy ten ton zdominuje dyskusje medialne – bo że takie będą, rzecz jest pewna. Lekarze – bo to przecież głównie o lekarzach będzie ten film – powinni się do nich przygotować. Nie warto ograniczać się do wyrazów oburzenia lub prostego wyparcia. Nie, jeśli kilka dni po premierze filmu mają się rozpocząć – sądząc po zapowiedziach – najpoważniejsze od lat protesty w ochronie zdrowia.
„Botoks”, mimo budowanego wokół filmu napięcia, może się okazać niewypałem. Powód? Obsada, znana widzom z poprzednich filmów Vegi. Agata Dygant zawsze będzie dla widzów kobietą gangusa z drugiej części „Pitbulla”, Olga Bołądź – nienawidzącą mężczyzn podporucznik „Białko” z jednostki służb specjalnych („Służby specjalne”. Gwiazda drugiej i trzeciej części „Pitbulla” (Piotr Stramowski) wciela się w rolę metroseksualnego mężczyzny a Tomasz Oświeciński z gangstera („Pitbull”) awansuje na farmaceutę. Może to zresztą celowy zabieg? – Czym się różni koncern farmaceutyczny od mafii? – pyta zmysłowym głosem Grażyna Szapołowska, ważna figura w branży. – Mafia ma mniejszy budżet – odpowiada.
Jednak pozostaje duża wątpliwość, czy „Botoks” będzie dla widzów osobną historią, czy dalszym ciągiem opowieści Vegi o gangsterach, mafii, skorumpowanych ludziach w mundurach (tym razem w fartuchach). Czwartą częścią „Pitbulla”.
Małgorzata Solecka