W ubiegłym roku na każdej wokandzie  Naczelnego Sadu Lekarskiego, w której brałam udział, była rozpatrywana przynajmniej jedna sprawa dotycząca nadużyć lub mówiąc wprost oszustw finansowych popełnianych przez lekarzy. Najczęściej zarzuty dotyczyły pobierania opłat za zwolnienia lekarskie, odpłatne wystawienie zaświadczeń lekarskich, celowe wypisywanie recept refundowanych osobom nieuprawnionym.

Zdarzały się też sprawy bardziej oryginalne. Pacjent cierpiący na chorobę zwyrodnieniową stawów kolanowych pozostawał pod opieką lekarza ortopedy. Stan chorego był na tyle poważny, że z powodu dolegliwości bólowych uniemożliwiał pacjentowi poruszanie się. W trakcie trzymiesięcznego leczenia lekarz przepisywał tabletki oraz stosował 4-krotnie ostrzykiwanie kolana. Pacjent nie odczuwał jakiejkolwiek poprawy. Wówczas lekarz zaproponował nowatorski produkt, określając go mianem suplementu diety. Z uwagi na fakt, że zaproponowany pacjentowi  produkt był niedostępny w sprzedaży, lekarz zobowiązał się osobiście dostarczyć suplement do domu pacjenta jeszcze tego samego dnia. Pierwotnie lekarz twierdził, iż proponowany lek kosztuje 200 zł, jednak w trakcie wizyty w domu pacjenta cena wzrosła do 1300 zł. Lekarz nie dostarczył osobiście polecanego suplementu. Poprosił pacjenta o okazanie karty kredytowej i zaprezentował zalety produktu oraz zasady jego dystrybucji. Pacjent niechętnie przekazał mu swoją kartę kredytową, zaznaczając, iż robi to wyłącznie ze względu na zaufanie do leczącego go specjalisty. Lekarz zapewnił chorego, że nie ma się czego obawiać, zarejestrowanie karty to nic nie znacząca formalność. Po krótkiej chwili pacjent odmówił zakupienia produktu. Ortopeda stwierdził jednak, iż jest już za późno, gdyż zarejestrował pacjenta jako nabywcę i przyszłego dystrybutora owych produktów leczniczych. Lekarz zapewniał, że sam stosuje ów produkt. Zaproponował pacjentowi przeprowadzenie podobnych prezentacji dla jego rodziny i znajomych. Mimo sprzeciwu chorego, który twierdził, że zależy mu jedynie na wyleczeniu chorych kolan, nie chce kupić produktu proponowanego przez lekarza ani brać udziału w jego dystrybucji, z jego karty kredytowej została pobrana kwota 1300 zł i zamówione zostały suplementy diety. Po tym incydencie lekarz przestał interesować się stanem zdrowia chorego. Telefonował jedynie w celu uzyskania informacji, czy pacjent otrzymał już przesyłkę z suplementami. Produkty dotarły do chorego po kilku dniach od wizyty lekarza. Następnego dnia po ich otrzymaniu pacjent zwrócił przesyłkę nadawcy żądając zwrotu pieniędzy. Otrzymał je po upływie 7 miesięcy.

     Pacjent złożył skargę do Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej. Rzecznik po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego wystąpił do Okręgowego Sądu Lekarskiego z wnioskiem o ukaranie lekarza ortopedy. Sąd I instancji po rozpoznaniu sprawy uznał lekarza winnym tego, że „wykorzystał swoją pozycję zawodową oferując leczonemu przez siebie choremu udział w marketingu sieciowym zajmującym się dystrybucją suplementów diety, czym naruszył godność wykonywania zawodu lekarza tj.   naruszył art. 1 i art. 14 Kodeksu Etyki Lekarskiej”. Za przewinienie to Okręgowy Sąd Lekarski wymierzył obwinionemu lekarzowi karę pieniężną w wysokości dwukrotnego przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia tj. 8.277,16 zł przeznaczoną na miejscowe hospicjum. Lekarz został obciążony kosztami postępowania.

     Od powyższego orzeczenia odwołanie do Naczelnego Sądu Lekarskiego złożył obwiniony lekarz. W odwołaniu podkreślał, iż nie wykorzystywał swojego wpływu na pacjenta w celu innym niż leczniczy, że celem jego było niesienie ulgi pacjentowi, a sam jako lekarz ma swobodę wyboru w zakresie metod leczenia, które uzna za skuteczne. Obwiniony wniósł o zmianę orzeczenia i uniewinnienie go od przedstawionego zarzutu.

     W ocenie Naczelnego Sądu Lekarskiego postępowanie lekarza naruszało godność zawodu a wpływ obwinionego na pacjenta ukierunkowany był na włączenie go w system dystrybucji suplementów diety, co nie miało związku z jego leczeniem. Lekarz bowiem nie ograniczył się do polecenia pacjentowi metody niekonwencjonalnego leczenia, lecz doprowadził go do rozporządzenia mieniem. Wykorzystał swój wpływ na pacjenta, który oczekiwał od lekarza opieki i leczenia, a nie przy tej okazji porad biznesowych, czy proponowania wspólnych interesów. Pacjent w takiej sytuacji może czuć się zobligowany do przyjęcia propozycji lekarskich choćby dlatego, żeby lekarza nie urazić, nie zniechęcić do dalszej opieki nad pacjentem. Właśnie dla uniknięcia takich sytuacji środowisko lekarskie nałożyło na siebie przewidziany w treści artykułu 14 Kodeksu Etyki Lekarskiej obowiązek powstrzymywania się od wykorzystywania swego wpływu na pacjentów w celu innym niż leczniczy.

W związku z powyższym Naczelny Sąd Lekarski utrzymał orzeczenie sądu I instancji w mocy.

Mariola Łyczewska   

Możliwość komentowania została wyłączona.