„Trybunał Konstytucyjny dał lekarzom zielone światło na łamanie ustawy antyaborcyjnej” – stwierdziła po wyroku Trybunału w sprawie klauzuli sumienia Elżbieta Cichocka, publicystka „Gazety Wyborczej”. Ten ton wybrzmiał zresztą w zdecydowanej większości mediów. Czy naprawdę Trybunał Konstytucyjny opowiedział się „za lekarzami”, „za fundamentalizmem”, „przeciw kobietom”?

 

Trybunał Konstytucyjny uznał, że lekarz, po pierwsze, poza sytuacją bezpośredniego zagrożenia życia pacjenta, ma prawo odmówić świadczenia medycznego, które nie jest zgodne z jego sumieniem. Po drugie, ma prawo do tego, nawet w „przypadkach niecierpiących zwłoki”, innych niż zagrożenie zdrowia i życia. Po trzecie, nie musi wskazywać innej placówki medycznej czy lekarza, gdzie pacjent może liczyć na wykonanie świadczenia.

Próbę ograniczenia klauzuli sumienia zaskarżyła do Trybunału Naczelna Rada Lekarska. I sędziowie, choć przy zdaniach odrębnych, większość argumentów sformułowanych przez lekarzy podzielili. Czy naprawdę, jak to głoszą media, kierowali się w swoim werdykcie „fundamentalizmem religijnym”?

Słuchając werdyktu nie miałam takiego wrażenia. Po pierwsze, w uzasadnieniu wygłoszonym po wyroku Trybunał zwrócił uwagę, że lekarze, na co dzień stykający się z decyzjami dotyczącymi ludzkiego życia i śmierci w sposób szczególny potrzebują ochrony wolności sumienia – która jest pierwotną wartością konstytucyjną. Taką, którą można porównać do prawa do życia czy godności. Lekarz, aby dobrze wypełniał swoją misję i zawód, musi działać zgodnie ze swoim sumieniem. Musi mieć do tego prawo – stwierdzili sędziowie.

 

Po drugie, prawo obywateli do uzyskania świadczeń zdrowotnych, również osadzone w Konstytucji, ma być chronione przez organy państwa. To urzędnicy mają stworzyć warunki, w których pacjent – na przykład kobieta, będąca w ciąży, która na mocy przepisów ustawy antyaborcyjnej może zostać przerwana – ma realne możliwości skorzystania ze swoich uprawnień. Sędziowie podzielili więc argumentację, że to Ministerstwo Zdrowia lub Narodowy Fundusz Zdrowia powinny wskazać placówki, w których można dokonywać zabiegów aborcji w sytuacjach dopuszczonych ustawą. Nie może to być w każdym razie obowiązek lekarza. Nie można brać w nawias, unieważniać „pierwotnej wartości” jaką jest wolność sumienia nie tylko grupy zawodowej, ale konkretnych ludzi, by zrealizować prawo do świadczeń innych obywateli.

Ciekawe zresztą, że Ministerstwo Zdrowia i Sejm w ogóle wpadły na pomysł zestawienia właśnie tych wartości. Wolności sumienia i prawa do świadczeń. Gdyby przygotowano uzasadnienie ograniczenia klauzuli sumienia tym, że godzi ona w inną, konstytucyjnie chronioną wartość pierwotną, jaką jest prawo do godności… Ale najwyraźniej urzędnicy potrafią operować wyłącznie w warstwie technicznej, nawet wtedy gdy toczą spór dotyczący fundamentalnych wartości, na jakich ma być i jest budowane państwo. Można sobie wyobrazić sytuację, w której za kilka miesięcy do Trybunału przepisy ustawy antyaborcyjnej zaskarży Rzecznik Praw Obywatelskich. Jeśli urzędnicy nie dopełnią obowiązków – legalna terminacja ciąży może się okazać dla pacjentek niemożliwa, co uderzy nie w ich prawo do świadczeń, ale w wartość pierwotną – godność.

Niektórzy dziennikarze już podnoszą argument, że nie może powstać „aktywna lista” szpitali, w których dokonywana będzie legalna aborcja, bo będą one narażone na szykany. „Do jakich aktów terroru gotowa jest się posunąć fundamentalna mniejszość w naszym społeczeństwie? Fundamentaliści też działają zgodnie z własnym sumieniem” – zastanawia się na przykład Elżbieta Cichocka. To daleko idące przypuszczenie, że w ogóle jakieś „akty terroru” będą. Prof. Bogdan Chazan proponował, w czasie gdy przeciw niemu rozpętano nagonkę w związku z odmową wykonania zabiegu przerwania ciąży, by dopuszczone prawem zabiegi przerwania ciąży wykonywane były w ośrodkach, w których wykonywane są badania prenatalne. To jedno z możliwych rozwiązań. Znalezienie optymalnego spoczywa na urzędnikach.

Dla OIL w Gdańsku pisze Małgorzata Solecka (na zdjęciu), dziennikarka i publicystka. Pracowała m.in. w “Rzeczpospolitej” i tygodniku “Newsweek Polska”. Problematyką ochrony zdrowia zajmuje się od 1998 roku. Obecnie współpracuje m.in. z miesięcznikiem “Służba Zdrowia” i portalem “Medycyna Praktyczna”.