Sejm pracuje nad nowelizacją ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty – główny cel projektu to przywrócenie stażu podyplomowego. Ale wśród poprawek zgłoszonych przez posłów, w porozumieniu z Ministerstwem Zdrowia, znalazła się również jedna, dotycząca ujawniania pytań z egzaminów LEK, LDEK i PES. I wywołała niemałą burzę, w trakcie której można było usłyszeć, że młodzi lekarze prezentują coraz niższy, zatrważający wręcz poziom.

Ponieważ zaś taką opinię zaprezentowało podczas posiedzenia sejmowej Komisji Zdrowia kilkoro posłów Prawa i Sprawiedliwości, można domniemywać, że odmowa spełnienia postulatu podwyżek płac rezydentów ma swoje głębsze uzasadnienie: po co płacić nieudacznikom, źle przygotowanym do zawodu. Niech czym prędzej wyjadą, do Wielkiej Brytanii czy Niemiec, i tam okaleczają i krzywdzą pacjentów.

Sarkazm? Oczywiście, ale mocno osadzony w faktach.

Źródło Pixabay.com

Pytania powinny być publikowane

Początek października. Poseł Józefa Hrynkiewicz (PiS) zabiera głos w dyskusji, zgłoszonej przez klubowego kolegę Tomasza Latosa. Poprawka do rządowego projektu nowelizacji ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty dotyczy publikowania pytań, oczywiście post factum, z egzaminów lekarskich. Trybunał Konstytucyjny zajął w tej sprawie jednoznaczne stanowisko, stając po stronie samorządu lekarskiego: pytania egzaminacyjne, po odbytych egzaminach, powinny być publikowane w trybie dostępu do informacji publicznej. Czyli – powinny być jawne. Wyrok Trybunału znalazł się w „pakiecie” wyroków opublikowanych w czerwcu – i do tej pory nie został wykonany. Zarówno dyrektor Centrum Egzaminów Medycznych jak i Ministerstwo Zdrowia stoją bowiem na stanowisku, że ze względu na specyfikę medycyny (zamkniętą pulę pytań), nie ma mowy o jawności. Samorząd lekarski zapowiada, że broni nie złoży – jednak nic nie wskazuje, by walka miała się zakończyć prędko.

Rząd znalazł właśnie nowe rozwiązanie: poselska poprawka, która przewiduje, że pytania egzaminacyjne będą jawne… po pięciu latach od egzaminu. Przedstawiciele ministerstwa nie próbowali nawet ukryć, że pięć lat to czas, w którym wszystkie lub niemal wszystkie pytania znikają z egzaminacyjnego zestawu. – Chodzi o to, by ujawnić pytania, które się zdezaktualizowały? – upewniał się przewodniczący Komisji Zdrowia, Bartosz Arłukowicz.

Zmieniona forma egzaminu?  

Ale i takie „ustępstwo” na rzecz środowiska lekarskiego to dla części polityków stanowczo zbyt wiele.- Bardzo proszę Ministerstwo – i pana profesora, szefa egzaminów lekarskich o przedstawienie poglądu na to, co ten egzamin naprawdę sprawdza i z jakimi kwalifikacjami państwo dopuszczają do chorych. Jako osoba w pewnym wieku i często chorująca naprawdę widzę poziom coraz niższy i zatrważający. Widać to, kiedy spotykam ludzi okaleczonych i pokrzywdzonych przez lekarzy, w szczególności młodych – posłanka Józefa Hrynkiewicz nie pozostawiła cienia wątpliwości, co sądzi zarówno o młodych lekarzach, jak i systemie egzaminowania, opartym na testach. Zdaniem pani poseł, profesor socjologii, młodzi lekarze „bez żadnego wysiłku, niczego nie umiejąc” mogą „uzyskać 25 proc. wyników pozytywnych, ponieważ taki jest tam wybór”.

— Musi być zmieniona forma egzaminu. Ja mówię to, jako częsta ofiara indolencji i niskich kwalifikacji lekarzy. I to nie w podrzędnych powiatowych szpitalach, tylko w klinikach warszawskich. Naprawdę to wynika z tego, że młodzi lekarze są dzisiaj źle przygotowani – grzmiała poseł Hrynkiewicz, której zdarzało się już dzielić z czytelnikami tabloidów własnymi historiami, świadczącymi o złym funkcjonowaniu służby zdrowia.

Posłance przyszli z pomocą klubowi koledzy: poseł Gabriela Masłowska dała do zrozumienia („nie chcę o tym mówić publicznie”), że zdającym egzaminy zdarza się korzystać nielegalnie z elektronicznych urządzeń. Poseł Krzysztof Ostrowski dzielił się swoim dwudziestoletnim doświadczeniem, również na stanowisku dyrektora szpitala: „Często współpracowałem z młodymi lekarzami. Nie jest tak, że medycynę kończą sami wybitni specjaliści. I to nie jest obrażanie młodych lekarzy. To jest raczej myślenie z szacunkiem i troską o pacjentach, bo często zastanawiałem się, jak dany lekarz, młody lekarz, tę medycynę skończył”.

Bez lekarzy i samorządu  

W obronie dobrego imienia młodych lekarzy murem stanęli posłowie opozycji, posłanka Hrynkiewicz postanowiła więc złagodzić nieco swoją wypowiedź, twierdząc, że nie kwestionuje sposobu kształcenia lekarzy (?) a jedynie apeluje, w imieniu 38 milionów polskich pacjentów, o przemyślenie zasad dopuszczania do zawodu. – 38 milionów minus jeden, bo w moim imieniu się pani nie wypowiada – doprecyzował Bartosz Arłukowicz.

W całej dyskusji dramatycznie zabrakło głosu środowiska lekarskiego, choć niektórzy wypowiadający się posłowie – np. Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL) oczywiście są lekarzami.

Nawet po nagłośnieniu przebiegu obrad komisji przez branżowe media samorząd lekarski głosu w sprawie nie zabrał. Czy naprawdę młodzi polscy lekarze, którzy zdali LEK, „okaleczają i krzywdzą pacjentów”, i to nie tylko w „podrzędnych powiatowych szpitalach” ale też „renomowanych warszawskich klinikach”? Na stronach Naczelnej Izby Lekarskiej próżno szukać oświadczenia w sprawie tez i sformułowań, jakie padły na posiedzeniu Komisji Zdrowia. To niezrozumiałe, bo nie chodzi przecież o obronę konkretnych „niedouczonych” lekarzy (można śmiało założyć, że tacy również mogą się zdarzyć). Pod znakiem zapytania został podstawiony profesjonalizm całych roczników absolwentów kierunków lekarskich, również specjalistów. I cały system kształcenia, który – po przywróceniu stażu podyplomowego – na pewno trzeba udoskonalać. Ale czy burzyć i budować na nowo?

Małgorzata Solecka

Możliwość komentowania została wyłączona.